sobota, 29 czerwca 2013

Moje życie z kretynami, czyli pamiętnik Severuska-Nerwuska z przymrużeniem oka. Cz. I

Cześć!
Wakacje, a ja już jestem zmęczona. No ale mi nikt nie dogodzi :P
Cóż, za tydzień nie będzie notki, bo jadę na odludzie. Bez neta przez 7 dni. Przeżyję, będę tworzyć :D
Pomysł na pamiętnik Sev'a wpadł mi podczas odkurzania (dobry Samsung, miły odkurzacz).

Pozdrawiam i życzę miłych wakacji, emersonn :)

______________________________


DZIEŃ I

Drogi  Pamiętniku!

Nieee, pamiętniki piszą Brown czy Parkinson.

Drogi Dzienniku!

Lepiej.

 Dzienniku!

O, tak. No więc.

Dzienniku!

Albus Dumbledore dał mi cię, bo jak twierdzi, nie radzę sobie z  emocjami. Bzdura! JESTEM NAJSPOKOJNIEJSZYM CZŁOWIEKIEM NA ZIEMI! Cholerną oazą spokoju!

Dobra, nie radzę sobie z emocjami. Jutro pierwszą Obronę ma siódmy rocznik Ślizgonów  z Gryfonami. Na nich się wyżyję. Potter, strzeż się (nie ważnie, że po wojnie okazało się, że nie jest takim kretynem jak ojciec).

Lepiej, jak powiem ci, papierze, dlaczego dostałem cię jako "powiernika".
Otóż Albus stwierdził, że nie mogę cały czas używać Zmieniacza Czasu, żeby uczyć Eliksirów i Obrony Przed Czarną Magią. Zatrudnił kogoś na miejsce nauczyciela Eliksirów.
Kobietę!

Aaaaaaaah, Dumbledore! KOBIETA. NIE. MOŻE. BYĆ. MISTRZYNIĄ. ELIKSIRÓW.

Merlinie, jeszcze jaką!
Niekompetentną!
Na OWTM-ach podała 96 z 97 zastosowań naskórka gumochłona w eliksirach średniowiecznych. To już dowodzi, że się nie nadaje.
I jeszcze miała czelność sugerować, cholerna Evelyn Blackwood, że powinienem zażywać eliksir spokoju!
Jeszcze ona! JA PRZECIEŻ JESTEM SPOKOJNY. Nie muszę krzyczeć, by pozyskać uwagę tych matołów.

Uczniów, chodzi o uczniów.

Wystarczy moja obecność, a ciszę w sali można kroić nożem w plasterki i podać na kolację w Wielkiej Sali.

No i jeszcze to nie wszystko.
Dlaczego ta Blackwood jest taka podobna do Lily!?

Do mojej kochanej Lily.

Zielone tęczówki, ogniste włosy i ten uśmiech.

Do jasnej Avady, dlaczego ja?

Najlepiej będzie ją ignorować. Tak, będę niedostępny jak skała na oceanie podczas sztormu.


Kończę, Severus S.


_____________________

PS. Krótko, bo w sumie można to uznać jako prolog.
PS2. Kursywa to myśli Sev'a
 



sobota, 15 czerwca 2013

Wstając cz. II

Helloł !
Ponieważ na W-F doznałam kontuzji kostki i nie poszłam przez 2 dni do szkoły, przetłumaczyłam drugą część historyjki.Od jakiegoś czasu chodzi za mną paring Severus/Lily, więc na pewno kolejna historyjka będzie o nich. Miłego czytania ! :)

pozdrawiam, emersonn :>

___________________________________________________________



Oryginał historii





Dafne i Astoria biegły, próbując wyśledzić źródło szalonego chichotu i wysokich krzyków duchów.

Były na czwartym piętrze, podłoga była lepka i poplamiona krwią, ale ludzie płacili życiem nie po to, by być zapamiętanym, ale po to, żeby uratować innych. Obie uchyliły zamknięte drzwi i wpadły w poślizg, zatrzymały się, kiedy usłyszały krzyk, zdając sobie sprawę, że ten, kto to był, że był w tarapatach, był w tym pokoju. Dafne próbowała otworzyć kolejne drzwi, ale zostały zablokowane.
- Alohomora! – powiedziała.
Daf praktycznie wyrwała drzwi. Weszła do pokoju wraz ze swoją siostrą i spostrzegły krwawą scenę rozgrywająca się przed nimi.

W środku pokoju stała niesławna Bellatrix Lestrange, która wydała z siebie opętańczy śmiech. Na podłodze, zwijając się z bólu, leżała niewielka kobieta z ciemnoczerwonymi włosami, koloru krwi, i ze złamanym nosem. Obie sobie przypomniały, że to Tonks, Metamorfomag. Ona miała zwykle włosy w kolorze malinowej gumy, ale z taką różnicą, jak kolor włosów, mogły nadal ją rozpoznać. Bellatrix była tak pochłonięta torturowaniem kobiety, że nie zauważyła nawet wejścia dziewczyn.


Dafne i Astoria wymieniły spojrzenia i skinęły jednocześnie głowami. Wiedziały, że zaklęcie będzie silniejsze, jeśli wypowiedzą je razem, tym bardziej, że ich różdżki miały rdzeń z serca tego samego smoka.
 - Congelasco!* - krzyknęły obie.

Jasnoniebieskie wiązki światła uderzyły w obłąkaną kobietę i natychmiast zamarła, a jej skóra wyglądała jak pokryta lodem.
Dziewczyny rzuciły się do Tonks, ignorując zamrożoną kobietę, wiedząc, że nie odmrażanie zajmie jej co najmniej dwadzieścia minut, a co najmniej dziesięć, aby odzyskać kontrolę nad jej nerwami i mięśniami.

Kobieta, teraz w różowych włosach, spojrzała w niebieskie oczy swoich wybawicielek i wyszeptała:
- Dziękuję.

Dziewczyny wymieniły kolejne spojrzenie i Astoria objęła ramiona Tonks, pomagając jej się dostać do Wielkiej Sali, a Dafne stał przed nimi, z różdżką, gotowa na ogłuszenie każdego, kto stanie im na drodze.

***
Teodor nadal biegł, nadal próbował znaleźć jego ojca. Wiedział, że bitwa kończy, wszyscy krzyczeli, nie widział już tak często błysków. Martwił się, że nie będzie w stanie odnaleźć go, zanim jedna ze stron wygra. Martwi się o swoich przyjaciół, bo nie widział ich od kąt zaczęła się bitwa. Odwrócił się w stronę kolejnego rogu, nie spodziewając się niczego nowego, ale był mile (no, niby) zaskoczony.

Na zimnej trawie siedział Gryfon z szóstego roku imieniem Colin Creevey, który wpatrywał się w Śmierciożercę stojącego stał nad nim z mieszaniną strachu, nienawiści i buntu. Ale to był Śmierciożerca, który zwrócił na siebie uwagę Teo. Czarne włosy i zimne niebieskie oczy, które były pełne nienawiści i szaleństwa, Tomas Nott był obrazem "stereotypowego Śmierciożercy".

Kiedy jego ojciec wskazywał różdżką na chłopca, Teo podniósł rękę i powiedział dziwnie wypranym z emocji głosem:
 - Impedimento!

Szary promień światła uderzył ojca i popchnął go na ścianę. Teodor wiedział, że nie będzie się ruszał przez krótki chwilę. Młody Nott nie tracił czasu i podszedł do Gryfona.
- Colin, idź tam – mówił do niego w pośpiechu wskazując na prawo – za czwartymi drzwiami jest pokój chroniony runami, może tam być maksymalnie trzy osoby. Siedź tam i zablokuj drzwi. Gdybym nie przyszedł za pół godziny wyjdź i udaj się w kierunku Wielkiej Sali tak szybko, jak potrafisz, rozumiesz?

Chłopiec skinął głową i wstał, patrząc na Teodora z wdzięcznością, zanim popędził w kierunku wskazanym przez Nott’a. Teo miał nadzieję, posłuchał jego wskazówek.

Coś uderzyło go w plecy i posłał go na ziemię, lądując przykucnął na palcach. Trzymał głowę, patrząc na ojca spod rzęs, wiedząc, że w cieniu zamku i z włosami wchodzącymi na twarz jego twarz, nie będzie mógł powiedzieć, że to był on.

- Wstań! - warknął Tomas -Wstań twarzą do mnie, jak człowiek.

I tak zrobił. Teo wstał, pozwalając by włosy wróciły na swoje miejsce, kształtując jego twarz, pozwalając, by ojciec mógł zobaczyć nienawiść i chłód w jego oczach.

Rozkoszował się wyrazem szoku na twarzy ojca, podobnie jak Dołohov, tylko dziesięć razy lepiej. Patrzył, jak wstrząs zmienia się rozumienie, co jego syn robi i dlaczego trenował-przez nienawiść. Nie  ma smutku, nie ma miłości, a nie współczucia, tylko nienawiść.

- Ty - o było oczywiste oskarżenie, pełne nienawiści i ... strachu? On się mnie boi- zrozumiał Teodor - On wie, jak ciężko ćwiczyłem i jak bardzo pragnę zemsty. To prawdopodobnie najmądrzejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek sobie uświadomił.

- Ty zdrajco krwi! Jak śmiesz? Jak śmiesz zdradzić swoją rodzinę?!

I to, moi przyjaciele, sprawiło, że w Teodorze coś pękło.
- No, jak śmiesz! Jak śmiesz posądzać mnie o zdradę rodziny, kiedy zamordowałeś moją matkę! Byliście małżeństwem i zamordowałeś ją! A co ze mną? Jestem twoim ciałem i krwią, a ty mnie krzywdzisz! Bałem się! ZAMORDOWAŁEŚ MOJĄ MATKĘ, KIEDY BYŁEM W JEJ RAMIONACH! wysunął różdżkę i krzyknął - Ad Interiora Corporis Extra! *

- Protega Maxima! – ciemnoniebieska tarcza pojawiła się przed ojcem,  blokując czarną magię. Rzucił tarczę i krzyknął - Crucio!

Teodor skoczył z drogi w lewo. Odpowiedział klątwą, którą sam wymyślił-śmiertelną wersją
uroku wzywającego.
- Adhibete Conde! *

Tomas przewrócił się na bok i Teo zaklął pod nosem. Gdyby tylko użył tarczy! Zaklęcie zadziałałoby aż za dobrze!

Nie dając ojcu czasu posłał kolejne zaklęcie, później wysłał kilka innych, w krótkich odstępach czasu:
 - Drętwota! Confringo! Flagrante!

Tomas uchylił się przed dwoma pierwszymi, ale uderzyło w niego trzecie. Krzyknął, kiedy oberwał w lewą rękę. Gdyby spojrzał na syna, widziałby, że jego syn wybrał to miejsce, mrugając.

Teodor uśmiechnął się i zawołał:
- Jak się czujesz? Jak to jest mieć jeden znak na drugim? – celowo wybrał, miejsce, gdzie Tomas miał Mroczny Znak, pozostało mu tylko mieć nadzieję, że trafił.


Tomas warknął i wysłał kilka przekleństw w stronę syna:
- Digitos Incendere! * Avada Kedavra! Despiciatus! *

Teo osunął się na ziemię, wiedząc, jego ojciec miał tendencję do mierzenia wysoko i, że Avady nie da się zablokować. Gdy tylko poczuł jak zaklęcia latają nad nim, skoczył w górę, wskazując różdżką tam, gdzie jego ojciec stał ... Tylko zdał sobie sprawę, że go tam nie było.

Ślizgon jęknął, gdy poczuł zimne ręce na szyi i pospiesznie wsunął różdżkę do szaty przed wniesieniem rąk do góry, aby spróbować wyrwać się. Zdając sobie sprawę, że nie może uwolnić się od silnych rąk ojca, chwycił różdżkę jeszcze raz.

Magia Bez Słów była umiejętnością. Którą Teo znał i postanowił jej użyć. Przemienił różdżkę w sztylet i prawą ręką wziął zamach za siebie mając nadzieję, że trafił. Odczuł ulgę, kiedy ręce Tomasa puściły jego gardło. Upadł na ziemię, łapiąc powietrze i odwrócił głowę w prawo.

Krwawiący ojciec spojrzał mu w oczy. Krew wypływała z rany w boku i Teodor wiedział, że sztylet-różdżka musiał coś przebić. Mówiąc o tym ... Wstał i podszedł do ojca i chwycił różdżkę, która powróciła do swojej prawdziwej postaci.

Zanim zdążył wyciągnąć rękę dalej, Tomas ostatkiem sił chwycił za rękę swojego syna, obrzucić go kpiną przed swoją śmiercią.
 - Nienawidzę cię, wiesz? Tak jak inni zaczną. Znaczy, kto kocha kogoś, kto zabija własnego ojca? Którego ojciec go nienawidzi?

Teo wyrwał rękę i warknął:
 - wiele osób może, rzeczywiście. Po prostu nie miałem zaszczytu spotkania z nimi -  wpadły mu do głowy obrazy:  Dafne, Astorii i Blaise’a gdy grali w Eksplodującego Durnia w pokoju wspólnym Slytherin’u, Luna obejmując go w Wielkiej Sali i Remus Lupin uśmiechający się do niego po tym, uzdrowił jego nadgarstek. Wycelował różdżką w swojego ojca i wyszeptał ostatni czar tej bitwie - Effundum*

***
W ciągu następnej godziny wszystko się skończyło. Wszyscy odczuli ulgę, kiedy Teodor i Colin weszli do Wielkiej Sali. Nott był zachwycony widząc, że każdy z jego przyjaciół uratował życie. Remus pogratulował mu i jego przyjaciołom walki i podziękował Teo ponownie za uratowanie życia.

Wtedy Voldemort przyszedł. Harry Potter został uznany za zmarłego, ale szczerze mówiąc, to nie znaczy, że stracili! Powiedział Ślizgonowi, żeby przyszedł walczyć u jego boku, aby pomścić zabójstwo ojca, ale Teodor tylko się uśmiechnął i odparł:
 - Dlaczego miałbym pomścić kogoś zabiłem? To byłoby raczej bez sensu, nie uważasz?

Po długiej bitwie, w której Teo i Remus walczyli ramię w ramię, aby  uwolnić świat od Fenir’a Greyback’a, a Molly Weasley zabiła Bellatrix Lestrange. Okazało się, że Harry żyje i po niezrozumiałej przemowie zabił Czarnego Pana.
Oczywiście, każdy był zachwycony. Nott podziękował Chłopcu, Który Przeżył Po Raz Kolejny za uwolnienie świata od tego potwora i Harry, w zamian, podziękował za uratowanie życia czterech osób:
 - Gdyby nie ty Remus, Tonks, Fred i Colin byliby martwi!

***

Kilka tygodni po walce, Teo zaproponował, żeby Remus i jego rodzina zamieszkali z nim w starym, zaniedbanym  domu  pełnym mrocznych artefaktów . Protestowali, nie chcąc mu przeszkadzać, ale Teodor nalegał, tłumacząc, że dwór jest podobny do zamku i ł zbyt duży dla niego.

Oto, jak się sprawy potoczyły. Remus, Dora-już nie nazywali jej Tonks i Teddy mieszkali z nim. Teo często opiekował się  Teddy’m, gdy jego rodzice wychodzili. Teddy używał koloru oczu Nott’a i kształtu jego nosa, co sprawiało, że Teodor uśmiechał się szeroko każdym razem, gdy widział chłopca.

On i Luna zaczęli się spotykać i szybko zdali sobie sprawę, że są dla siebie stworzeni. Dafne i Blaise wyjawili swoje uczucia i często chodzili na podwójne randki z  Teo i Luną.  Asturia i Darco też się zeszli. Po kilku spotkaniach z byłym Śmierciożercą, Nott zdał sobie sprawę, że Dracon zmienił się od wojny i dojrzał znacznie; nie robił dowcipów kosztem innych, ani nie dbał o status krwi.

To było proste życie i Teodor Nott to doceniał.


KONIEC

* Indeks Czarów
 
Congelasco- zaklęcie zamrażające, oznacza "zamrażać" w języku łacińskim.
Ad Interiora Corporis Extra-Entrail- Klątwa Wydalania, czyli "wnętrzności na zewnątrz ciała" w języku łacińskim
Adhibete Corde- Przywołuje serce ofiary, jeśli czar uderza w ciało. Może ominąć tarcze; należy zrobić unik. Oznacza "przywołać serce" w języku łacińskim.
Digitos Incendere- Pali palce ofiary uniemożliwiając chwycenie różdżki. Oznacza "palić palce" w łacinie.
Despiciatus- Trwale powoduje ślepotę. Od 'despiciat', co oznacza 'zapomina' w języku łacińskim.
Effundum- Powoduje szybkie wypłynięcie krwi ze wszystkich ran ofiary, Śmierć następuje po kilku minutach. Od 'effunde', oznaczającego "wlać" w języku łacińskim.

niedziela, 9 czerwca 2013

Wstając cz. I

Ahoj!

Obiecałam, że dzisiaj będzie, więc dodaję. Ta historia jest przetłumaczona przeze mnie. Podzieliłam ją na dwie części, bo ogółem historia zajmuje ok. 20 stron w Wordzie. I ostrzegam, że w przyszłości pojawi się dużo miniaturek z Teodorem, ponieważ mam bzika na jego punkcie :)
Na pocieszenie macie mój szkic Bellatrix (zepsułam jej nos, może nie oberwę Cruciatusem)

pozdrawiam, emersonn :]


____________________________________________________________________



Oryginał historii
Tytuł: "Wstając"
Alternatywny tytuł: "Zmieniając świat"

Podsumowanie: "Nie odejdę.  Chcę zostać, chcę walczyć.". Jedna osoba może zmienić wszystko. Teodor Nott wie to aż za dobrze. Zbliża się ostateczna bitwa, co jeśli Slytherin postanowił walczyć po stronie Zakonu?


***

- Dziękuję, panno Parkinson -  powiedziała profesor McGonagall w ostrym głosem - opuścisz Wielką Salę razem z panem  Filchem . Reszta domu ma podążać za wami.

Teodor David Nott słuchał słów nauczycielki Transmutacji i poczuł się jak spetryfikowany . Mógł stwierdzić, że ostatnie zdanie nie było pytaniem, ani sugestią, tylko rozkazem. Na tę chwilę czekał od lat, a zrujnował ją niewyparzony jęzor Pansy Parkinson! Musiał to zrobić! Miał walczyć!

Koledzy z jego domu wyszli z Wielkiej Sali i udali się do dormitorium. Teo wystąpił z całkowicie innego powodu. Wiedział, że jeśli tylko jeden Ślizgom miał odwagę wstać i zrobić to, co ma zamiar zrobić, zrobią tak samo. Znał trzy inne osoby, które się z nim zgodzą. I to wystarczy dla Teo- czterej dodatkowi czarodzieje mogą dużo zdziałać na wojnie.

Pozostali uczniowie wpatrywali się w niego, zastanawiając się, dlaczego nie poszedł do dormitorium. Ślizgoni opuszczając Wielką Salę spostrzegli, że przed ich stołem został Nott z założonymi rękami i nieodgadnionym wyrazem twarzy. Niektórzy z uczniów odzianych w zielono-srebrne szaty poczuli ciepłe uczucie zwane nadzieją, że Teodor wysłuchując ich ciche modlitwy zamierza zrobić to, co od dawna chcieli, kiedy byli zdezorientowani.

- Panie Nott, proszę dołączyć do kolegów z domu - McGonagall rozkazała surowo.
Teodor spojrzał jej w oczy, ściągając jej spojrzenie na własne, lekko brązowe.
- Nie - odpowiedział, brzmiąc jak zwykle, ale w środku drżał z niecierpliwości. Nie dojąc McGonagall przerwać, kontynuował – nie pójdę z resztą mojego domu. Nie mam zamiaru wychodzić. Chcę zostać. Chcę walczyć.

Wielu uczniów prychnęło na to. Jedni ze względu na to, w jaki sposób odpowiedział profesorce, a inni dla tego, że mimo tego co powiedział, był przecież Śmierciożercą.
Chodzi o to, że jest Ślizgonem, więc jak mów w ogóle tak pomyśleć? Że chce walczyć po stronie Światła?! Niedorzeczne.

McGonagall widocznie myślała podobnie, bo zwęziły się jej źrenice i zacisnęła usta.
- Panie Nott – zaczęła – jeśli masz na myśli walkę przeciwko nam…
- Co? -  Teodor zapytał zaskoczony - nie chcę walczyć przeciwko wam – na chwilę przerwał - Chcę walczyć z wami.

Wielka Sala eksplodowała głosami nauczycieli i uczniów. Niektórzy ludzie byli z szoku, niektórzy, ponieważ nie wierzą mu, a inni - głównie Ślizgoni - ponieważ byli wściekli z powodu jego zdrady. Wszyscy już wiedzieli, że ojciec jego był Śmierciożercą, który nie ukrywał, po jakiej stronie stoi, kiedy Czarny Pan pokonał Ministerstwo. Nie mogli uwierzyć, że syn członka Wewnętrznego kręgu stanął po stronie Dobra.

Kilka osób jednak nie przyłączyło się do gwaru. Harry Potter, Luna Lovegood, Blaise Zabini, Dafne i Astoria Greengrass milczeli wpatrując się w Teodora oceniając jego słowa lub z zadowolonym wyrazem twarzy.

Przez hałas, jedna z tych osób krzyknęła „Cisza!”

Wszyscy odwrócili się, patrząc w zielone oczy chłopaka i ucichli.. Harry Potter kontynuował: - Jesteś Teodor Nott, prawda?- Ślizgom kiwną głową w odpowiedzi - pamiętam cię. Ty i twoi przyjaciele nie obraziliście ludzi przez ich statusu krwi i nie byliście ... nieprzyjemni, jak większość Ślizgonów - zatrzymał się, marszcząc brwi - chcę ci wierzyć, ja ... ale muszę wiedzieć na pewno. I nie mogę sam zadecydować, że do nas dołączysz, tylko, że dołączysz do nas w środku bitwy. Potrzebuję dowodu. Skąd mam wiedzieć, że nie kłamiesz?
Wszyscy spojrzeli na Teodora, czekając na jego odpowiedź.
- W porządku - skinął głową - Czy ktoś tu wie co to jest legilimencja? – w odpowiedzi otrzymał przeczące kręcenie głowami. Westchnął i usiadł na ławce stołu Slytherinu - więc to będzie dość długa historia. Proponuję, żeby ci, którzy wstali, usiedli ponownie.

Znużeni studenci,  pracownicy i większość Ślizgonów podeszli do ich stołu. Malfoy, Crabbe, Goyle, Parkison i inni tylko przewrócili oczami i nadal stali, patrząc na Teo wyczekująco, choć Malfoy wyglądał, jakby chciał niczego więcej niż usiąść przy stole. Dafne i Astoria siedziały po obu stronach Teodora a Blaise usiadł obok Dafne, która zmusiła go, aby powiedział  im, o pewnej lekcji opieki nad magicznymi stworzeniami na piątym roku.

Teodor odchrząknął i zaczął mówić wszystkim rzeczy, które chciał zachować w tajemnicy na zawsze.
 - Czy wszyscy, którzy zajęli się magicznymi stworzeniami w piątym roku pamiętają lekcję o
Testralach
? - otrzymał potaknięcia  tych, którzy tam byli i zdziwiony wyraz twarzy tych, którzy nie wiedzą, czym były Testrale - Dla tych, którzy nie wiedzą, Testrale są czarnymi podobnymi do konia stworzeniami, które mogą być zobaczone tylko przez tych, którzy widzieli kogoś śmierć – Niektórzy dalej nie wiedzieli, o co mu chodzi - mieliśmy lekcję o nich i tylko niewiele osób może je zobaczyć, do których ja się zaliczam. Wszyscy wiedzą, że mój ojciec jest Śmierciożercą. Cóż, dopóki miałem dziewięć lat, ani ja ani moja matka nie wiedzieliśmy o tym. Trzymał to z daleka od nas, ponieważ b jednym z niewielu, któży uniknęli zamknięcia w Azkabanie po upadku Voldemorta drgnął - nikt nie podejrzewa go i łatwo było ukryć Mroczny Znak kilkoma zaklęciami maskującymi. Ale pewnego dnia, on zapomniał rzucić zaklęcia maskujące. Moja matka zobaczyła go i była przerażona. Należał do Ravenclawu i jeden z jej najlepszych przyjaciół był mugolskiego pochodzenia, nie mogła znieść Voldemorta i jego poglądów na temat statusu krwi – przerwał na chwilę – On dowiedział się i zaczął krzyczeć o wszystkim. Zaczął o statusie krwi i Śmierciożerctwie, a skończył na jego leczeniu ode… ode  mnie - On głos mu się lekko załamał, ale z uporem kontynuował - Mój ojciec nigdy nie … kochał. Nigdy nie bił mnie, ale tak naprawdę nigdy nie dbał o mnie. Moja matka nie była taka i powiedziała mu, że odchodzi i że bierze mnie ze sobą. Wzięła mnie zaczęliśmy wychodzić,  ignorując groźby mojego ojca. Myślała, że
​​blefuje, ale ... on nie kłamał – Teodor zacisnął mocno oczy i przełknął łzy - zanim się zorientowałem, co się dzieje, mój ojciec wyciągnął różdżkę i spostrzegłem smugę zielonego światła  kierującą się prosto w naszą stronę...  – w sali zaległa martwa cisza, każdy słuchał z uwagą, w szoku, że coś takiego przytrafiło się dziewięcioletniemu chłopcu - wtedy upadłem razem z nią na ziemię, uwięziony w jej ramionach i patrzyłem na jej martwe ciało – drgnął lekko kiedy  Dafne położyła dłoń na jego ramieniu i pochylił się. Wziął głęboki wdech, usiadł prosto i kontynuował – wykaraskał się z tego. Miał przyjaciół w Ministerstwie i udało mu się uciec bez konsekwencji - Każdy słyszał nienawiść w jego głosie i to było to, co spowodowało, że uwierzyli, że to prawda, że ten horror nie był kłamstwem - dlatego widzę Testrale - zatrzymał się, chcąc wrócić do głównego wątku.  Później  przyszli i zabrali ciało mojej matki. Byłem przesłuchiwany przez aurorów. Tak bardzo chciałem powiedzieć im prawdę, ale ojciec spojrzał na mnie groźnie – zamrugał – nie powiedziałem im. I to chyba był największy błąd mojego życia. Po wyjściu aurorów, którzy uznali to za wypadek ojciec zwrócił się do mnie. Powiedział, żebym nigdy nie mówił o tym co zaszło w naszym domu, bo jeśli go mnie posłucham to dołączę do swojej matki – podniósł lewą rękę i przejechał po bliźnie na twarzy. Nikt nigdy tak naprawdę mu się nie przyglądał. Teraz byli w szoku, że blizna nie zwróciła ich uwagi. Blizna zaczynała się przy lewej brwi i biegła przez boczną część twarzy,  by ukryć się w brązowych włosach. Jeśli wcześniej zdarzyło się, że ktoś dostrzegł bliznę na pytanie o jej powstanie Teo zawsze odpowiadał, że był niezdarnym dzieckiem – rzadko robił mi coś złego, głównie bił mnie wtedy, kiedy ktoś go zdenerwował. Kiedy zostałem przydzielony do Slytherinu miałem dużo lepiej, ponieważ powszechnie wiadomo, że Ślizgoni są bardzo dobrzy w dochowani tajemnicy. Ale gdy Voldemort … – większość zgromadzonych wzdrygnęła się lekko słysząc to imię - … zmartwychwstał znów było źle. Ojciec zawsze, kiedy nie maił powodu, żeby mnie ukarać mówił, że mogę do niego dołączyć. Ale ja nie byłem, nie jestem i nie będę taki jak mój ojciec. Nienawidzę tego co robi i za czym stoi: śmierć, ból, cierpienie i tortury. Nie wiem kto przy zdrowych zmysłach mógłby to lubić. I śmierć-morderstwo mojej matki… To przekonało, żeby nigdy do niego nie dołączyć. Nigdy – spojrzał w oczy Harry’ego i po chwili ciszy powiedział – opowiedziałem o tym wszystkim tylko Daf, Blaise’owi i Asti, kiedy byłem na piątym roku. Powiedziałem im wszystko. Zgadzają się zemną, że to wszystko jest straszne. Ustaliliśmy, że dołączymy do strony Światła tak szybko, jak to możliwe, ale nie było okazji. Teraz to robimy – wstał i spojrzał na Chłopca, Który Przeżył – więc, czy to wystarczający dowód? –zapytał.

***
Dziesięć minut później, większość Ślizgonów opuściła Wielką Salę. Teo, Dafne, Astoria i Blaise siedzieli przy stole Slytherinu z częścią uczniów z Ravenclawu. Luna Lovegood podeszła i przytuliła Teodora wkrótce po tym jak Harry kazał im pozostać, czym zaszokowała Ślizgona. Powoli oddał uścisk i po przezwaniu dyskutowali o tym, co planują zrobić, jeśli strona Światła wygrał wojnę. Choć właśnie się spotkali Nott musiał przyznać, że podoba mu się Luna, i to bardzo. Jej dziwne i szalone zachowanie było jak powiew świeżego powietrza!

Słuchali przemówienia McGonagall i wiedzieli, że muszą walczyć szybko, ale po prostu chcieli kilka ostatnich kilku minut, aby porozmawiać, aby udawać, że jest normalnie.

Plan był taki: jak tylko usłyszą, że Śmierciożercy weszli do zamku, walczą. Będą starali się pokonać tylu, ilu będzie się dało i będą bronić wszystkich po stronie Zakonu. Może to nie jest niesamowity plan, ale to coś, prawda?

Ich rozmowa przesunęła się z tego, co zrobią po wojnie do tego, co robią, aby walczyć, pomysły, jak pokonać Śmierciożerców. Każdy podzielił się swoim pomysłem i dyskutowali na ten temat. Wkrótce przyszła kolej na pomysł Teo.
- Wszyscy mają wspaniałe pomysły, ale ...- powiedział z wahaniem – to ja będę walczył przeciwko mojemu ojcu,  muszę go zatrzymać.  Jest dobry- zbyt dobre dla każdego z uczniów. Wiem, jak go pokonać... Znam jego styl.  Trenowałem pod jego okiem, bo myślał, że przyda mi się to dla kiedy dołączę do Śmierciożerców. Myślę, że jestem po prostu tak dobry, jak on, jeśli nie lepszy. Muszę to zrobić.

Pozostali zrozumieli i chłopak naprzeciwko Teodora zaczął dawać swoje pomysły. Kilku innych uczniów też przedstawiło swoje myśli, ale przerwał im krzyk Neville’a Longbotton’a.

Śmierciożercy dostali się do Hogwartu.

Bitwa zaczęła się.

Teodor pobiegł korytarzem, mijając poległych towarzyszy i wrogów bez zastanowienia.

Znajdź go. Znajdź go, znajdź go ,znajdźgoznajdźgoznajdźgo. Musiał to zrobić. On planował to zrobić od tak, dawna, że tylko Merlin Wie, ile to trwało. Wie, że będzie ciężko mu to zrobić, ale ... musi pomścić matkę. Pomścić jego utracone dzieciństwo.

Niski śmiech zaatakował jego uszy, gdy odwrócił się zza rogu. Zatrzymał się, wiedząc, że ten rodzaj śmiechu nie wróży nic dobrego. Spojrzał na opuszczony korytarz i zobaczył, kto tam stał: Antonin Dołohow, Śmierciożerca i przyjaciel jego ojca, wskazujący różdżką na profesora Lupina, który był oparty o parapet i trzymając go za nadgarstek, wyrzucił jego różdżkę kilka metrów dalej.

- Cóż, jeśli nie mogę znaleźć ojca, mogę również zająć się jego przyjacielem - Teo pomyślał ponuro.

Uniósł różdżkę-11 ½ cala, jarzębina, włos Testrala, pomyślał z roztargnieniem i wycelował w Dołohowa.
- Drętwota! – zawołał chłopak.
Wiązka światł poleciała w stronę Śmierciożercy i Teodor uśmiechnął się złośliwie widząc szok na twarzy, kiedy odwrócił się, by zobaczyć, kto rzucił zaklęcie. Sekundę później padł na ziemię ugodzony zaklęciem.

Kiedy upadł Teo rzucił się w stronę Remusa i zapytał:
- Czy wszystko w porządku? – głupie pytanie – gdzie pana boli?
Lupin podniósł prawą rękę i Teodor zobaczył, że kości w nadgarstku były nieznacznie skręcone. Podniósł swoją różdżkę ponownie, wskazując na nią i mrucząc:
 - Episkey.
Lupin skrzywił się lekko, gdy kość wróciła na miejsce i Teo po cichu podziwiał go za nieokazywanie bólu, ponieważ większość ludzi by co najmniej krzyknęło.
- Teraz powinno być w porządku. Czas skopać tyłki Śmierciożercom - uśmiechnął się chłopak.
Lupin skinął głową, słabo się uśmiechając.
- Dziękuję - zamilkł, patrząc na Teodora zamyślony - Pamiętam cię, wiesz, z trzeciego roku. Twoim boginem  była ciemność Na początku myślałem, że po prostu boisz się ciemności, ale teraz rozumiem, to był symbol... Wizja  świata, jeśli Voldemort wygra, czyż nie?
Teo spojrzał na niego i skinął głową, zaskoczony jego spostrzegawczością.
Gdy Lupin wstał, był tylko nieznacznie wyższy od Teodor’a. Notta życzył mu powodzenia w walce jeszcze raz i odwrócił się. Odszedł kilka kroków, ale zatrzymał go głos profesora:
- Mój syn też ma na imię Teodor.
Teo odwrócił się, wpatrując się w bursztynowe oczy.
- Naprawdę? - zapytał lekko.
Remus skinął głową.
 - My-jego matka i ja- skracamy to imię na Teddy, ale tak.

Teodor skinął głową, potwierdzając informacje oraz fakt, że był dziwnie dotknięty tą wiadomością. Kontynuował poszukiwania swojego ojca.

***
Blaise Zabini szedł korytarzem, oszałamiający tak wielu Śmierciożerców, jak tylko mógł.

Jego rodzina była neutralna dla lat, ale gdy był młody, jego matka posadziła do i powiedziała mu, że jeśli kiedykolwiek dojdzie do punktu, w którym będzie musiał wybrać stronę, niech wybierze  Światło. Po rozmowie z Teo w piątym roku, wiedział, że tak zrobi.

Odwrócił się za róg i zatrzymał się przez to, co zobaczył.

Weasleyowie i niektórzy z ich przyjaciół walczyli fantastycznie, ale nieco za jednym z bliźniaków – nie mógł określić, którym - był Śmierciożerca, uśmiechający się jak nawiedzony i wskazujący różdżką na rudą głowę .
Blaise wyciągną swój czarodziejski patyk, wskazując na Śmierciożercę.
- Confr…- czarno odziany człowiek zaczął, a niektórzy z Weasleyów spojrzeli na niego, ale nie mieli wystarczająco dużo czasu, by zareagować.
- Expulso!krzyknął Blaise.
Wiązka fioletowego światła trafiła Śmierciożercę, zanim zdążył dokończyć zaklęcie i został wrzucony do tyłu, uderzając głową w ścianę, osuwając się nieprzytomny.

Weasleyowie, Harry Potter i Hermiona Granger, z którzy właśnie pokonali swoich wrogów, zwrócił się do niego, chcąc wiedzieć, kto uratował Freda (nie, Blaise wiedział, kto to był) i byli nieco zaskoczeni, widząc ciemnoskórego chłopca odzianego w szaty Slytherinu i wskazującego różdżką na nieprzytomnego Śmierciożercę.

Fred podszedł do nieco szybko, pragnąc podziękować temu, który uratował mu życie i zawołał:
- Dzięki za to! Byłbym właśnie nieco martwy, gdyby nie ty!
Zabini opuścił różdżkę i odpowiedział:
 - Nie ma problemu, ekhem, bliźniaku Weasley ...
- Jestem Forge, miło cię poznać! - zaśmiał się Rudowłosy.
Blaise uśmiechnął się.
- Malfoy da mi popalić za zadawanie się ze zdrajcami krwi!

***
C.D.N.