Ahoj!
Obiecałam, że dzisiaj będzie, więc dodaję. Ta historia jest przetłumaczona przeze mnie. Podzieliłam ją na dwie części, bo ogółem historia zajmuje ok. 20 stron w Wordzie. I ostrzegam, że w przyszłości pojawi się dużo miniaturek z Teodorem, ponieważ mam bzika na jego punkcie :)
Na pocieszenie macie mój szkic Bellatrix (zepsułam jej nos, może nie oberwę Cruciatusem)
pozdrawiam, emersonn :]
____________________________________________________________________
Oryginał historii
Tytuł: "Wstając"
Alternatywny tytuł: "Zmieniając świat"
Podsumowanie: "Nie
odejdę. Chcę zostać, chcę walczyć.". Jedna osoba może zmienić wszystko. Teodor Nott wie to
aż za dobrze. Zbliża się ostateczna
bitwa, co jeśli Slytherin postanowił walczyć po stronie Zakonu?
***
- Dziękuję, panno Parkinson
- powiedziała profesor
McGonagall w ostrym
głosem - opuścisz Wielką Salę razem z panem Filchem . Reszta domu ma podążać za wami.
Teodor David Nott
słuchał słów nauczycielki Transmutacji i
poczuł się jak spetryfikowany . Mógł
stwierdzić, że ostatnie zdanie nie było
pytaniem, ani sugestią, tylko rozkazem. Na tę chwilę czekał
od lat, a zrujnował ją niewyparzony jęzor Pansy Parkinson! Musiał
to zrobić! Miał walczyć!
Koledzy z jego domu wyszli z Wielkiej Sali i udali się do dormitorium. Teo wystąpił z całkowicie innego powodu. Wiedział,
że jeśli tylko jeden Ślizgom miał
odwagę wstać i zrobić to, co
ma zamiar zrobić, zrobią tak samo. Znał trzy inne osoby, które
się z nim zgodzą. I to wystarczy dla
Teo- czterej dodatkowi czarodzieje
mogą dużo zdziałać na wojnie.
Pozostali uczniowie wpatrywali się w niego, zastanawiając
się, dlaczego nie poszedł do dormitorium. Ślizgoni opuszczając Wielką Salę spostrzegli, że przed ich
stołem został Nott z założonymi rękami i nieodgadnionym wyrazem twarzy. Niektórzy z uczniów odzianych w zielono-srebrne szaty poczuli ciepłe
uczucie zwane nadzieją, że Teodor wysłuchując ich ciche modlitwy zamierza
zrobić to, co od dawna chcieli, kiedy byli zdezorientowani.
- Panie Nott, proszę dołączyć do
kolegów z domu - McGonagall rozkazała
surowo.
Teodor spojrzał jej
w oczy, ściągając jej spojrzenie na
własne, lekko brązowe.
- Nie - odpowiedział, brzmiąc jak
zwykle, ale w środku drżał z niecierpliwości. Nie dojąc
McGonagall przerwać, kontynuował – nie pójdę z resztą mojego domu. Nie
mam zamiaru wychodzić. Chcę zostać. Chcę walczyć.
Wielu uczniów prychnęło na to. Jedni ze względu na
to, w jaki sposób odpowiedział profesorce, a inni dla tego, że mimo tego co
powiedział, był przecież Śmierciożercą.
Chodzi o to, że jest Ślizgonem, więc jak mów w ogóle
tak pomyśleć? Że chce walczyć po stronie Światła?! Niedorzeczne.
McGonagall widocznie myślała podobnie, bo zwęziły się
jej źrenice i zacisnęła usta.
- Panie Nott – zaczęła – jeśli masz na myśli walkę
przeciwko nam…
- Co? - Teodor zapytał
zaskoczony - nie chcę walczyć przeciwko
wam – na chwilę przerwał - Chcę walczyć z wami.
Wielka Sala eksplodowała głosami nauczycieli
i uczniów. Niektórzy ludzie byli z szoku, niektórzy, ponieważ nie wierzą mu, a inni - głównie
Ślizgoni - ponieważ byli wściekli z powodu jego zdrady. Wszyscy już wiedzieli,
że ojciec jego był Śmierciożercą,
który nie ukrywał, po jakiej stronie stoi, kiedy Czarny Pan pokonał
Ministerstwo. Nie mogli uwierzyć, że syn członka Wewnętrznego kręgu stanął po
stronie Dobra.
Kilka osób jednak nie przyłączyło się do gwaru. Harry Potter, Luna
Lovegood, Blaise Zabini,
Dafne i Astoria
Greengrass milczeli wpatrując się w Teodora oceniając jego słowa lub z zadowolonym wyrazem twarzy.
Przez hałas, jedna z tych osób krzyknęła „Cisza!”
Wszyscy odwrócili się, patrząc w zielone
oczy chłopaka i ucichli.. Harry Potter
kontynuował: - Jesteś Teodor Nott, prawda?- Ślizgom kiwną głową w
odpowiedzi - pamiętam cię. Ty i twoi przyjaciele nie obraziliście ludzi przez
ich statusu krwi i
nie byliście ... nieprzyjemni, jak większość Ślizgonów -
zatrzymał się, marszcząc brwi - chcę ci wierzyć, ja ... ale muszę wiedzieć na
pewno. I nie mogę sam zadecydować, że do nas dołączysz, tylko, że dołączysz do nas w środku bitwy. Potrzebuję dowodu. Skąd
mam wiedzieć, że nie kłamiesz?
Wszyscy spojrzeli na Teodora,
czekając na jego odpowiedź.
- W porządku - skinął głową
- Czy ktoś tu wie co to jest
legilimencja? – w odpowiedzi otrzymał przeczące
kręcenie głowami. Westchnął i usiadł
na ławce stołu Slytherinu
- więc to będzie dość długa historia. Proponuję, żeby ci, którzy
wstali, usiedli ponownie.
Znużeni studenci, pracownicy i większość
Ślizgonów podeszli do ich stołu. Malfoy, Crabbe,
Goyle, Parkison i
inni tylko przewrócili oczami i nadal stali,
patrząc na Teo wyczekująco,
choć Malfoy wyglądał, jakby chciał
niczego więcej niż usiąść przy stole. Dafne i
Astoria siedziały po obu stronach Teodora a Blaise usiadł obok
Dafne, która zmusiła
go, aby powiedział im, o pewnej lekcji opieki
nad magicznymi stworzeniami na piątym
roku.
Teodor odchrząknął i zaczął mówić wszystkim rzeczy, które
chciał zachować w tajemnicy na zawsze.
- Czy wszyscy,
którzy zajęli się magicznymi
stworzeniami w piątym roku pamiętają lekcję
o
Testralach ? - otrzymał potaknięcia tych, którzy tam byli i zdziwiony wyraz twarzy tych, którzy
nie wiedzą, czym były Testrale - Dla tych, którzy nie wiedzą, Testrale są czarnymi podobnymi do konia stworzeniami, które mogą być zobaczone tylko przez tych, którzy widzieli kogoś śmierć – Niektórzy dalej
nie wiedzieli, o co mu chodzi - mieliśmy lekcję o nich i
tylko niewiele osób może je zobaczyć, do
których ja się zaliczam. Wszyscy wiedzą, że mój ojciec jest Śmierciożercą. Cóż, dopóki miałem
dziewięć lat, ani ja ani moja matka nie
wiedzieliśmy o tym. Trzymał to z daleka od nas, ponieważ
był jednym z niewielu, któży uniknęli zamknięcia w Azkabanie po upadku Voldemorta – drgnął - nikt
nie podejrzewa go i łatwo było ukryć Mroczny Znak kilkoma
zaklęciami maskującymi. Ale pewnego dnia, on zapomniał rzucić zaklęcia maskujące. Moja matka zobaczyła go
i była przerażona. Należał do
Ravenclawu i jeden z jej najlepszych przyjaciół był mugolskiego pochodzenia, nie mogła znieść
Voldemorta i jego
poglądów na temat statusu krwi
– przerwał na chwilę – On dowiedział się i zaczął krzyczeć o wszystkim. Zaczął o statusie krwi i Śmierciożerctwie,
a skończył na jego
leczeniu ode… ode mnie - On
głos mu się lekko załamał, ale z uporem kontynuował - Mój
ojciec nigdy nie … kochał. Nigdy nie
bił mnie, ale tak naprawdę nigdy nie
dbał o mnie. Moja
matka nie była taka i powiedziała
mu, że odchodzi i że bierze mnie ze sobą. Wzięła mnie zaczęliśmy wychodzić, ignorując groźby mojego ojca. Myślała, że blefuje, ale ... on nie kłamał – Teodor zacisnął mocno oczy i przełknął łzy -
zanim się zorientowałem, co się dzieje, mój ojciec wyciągnął
różdżkę i spostrzegłem smugę zielonego
światła kierującą się prosto w
naszą stronę... – w sali zaległa
martwa cisza, każdy słuchał z uwagą, w szoku,
że coś takiego przytrafiło się dziewięcioletniemu chłopcu
- wtedy upadłem razem z nią na ziemię, uwięziony w jej ramionach i patrzyłem na
jej martwe ciało – drgnął lekko kiedy Dafne położyła
dłoń na jego ramieniu i pochylił się. Wziął głęboki wdech,
usiadł prosto i kontynuował – wykaraskał się z tego.
Miał przyjaciół w
Ministerstwie i udało mu się uciec
bez konsekwencji - Każdy słyszał nienawiść w jego
głosie i to było to, co spowodowało, że uwierzyli, że to prawda,
że ten horror nie
był kłamstwem - dlatego widzę
Testrale - zatrzymał się, chcąc wrócić
do głównego wątku. Później przyszli i zabrali ciało mojej matki. Byłem przesłuchiwany przez
aurorów. Tak bardzo chciałem powiedzieć im prawdę, ale ojciec spojrzał na mnie
groźnie – zamrugał – nie powiedziałem im. I to chyba był największy błąd mojego
życia. Po wyjściu aurorów, którzy uznali to za wypadek ojciec zwrócił się do
mnie. Powiedział, żebym nigdy nie mówił o tym co zaszło w naszym domu, bo jeśli
go mnie posłucham to dołączę do swojej matki – podniósł lewą rękę i przejechał
po bliźnie na twarzy. Nikt nigdy tak naprawdę mu się nie przyglądał. Teraz byli
w szoku, że blizna nie zwróciła ich uwagi. Blizna zaczynała się przy lewej brwi
i biegła przez boczną część twarzy, by
ukryć się w brązowych włosach. Jeśli wcześniej zdarzyło się, że ktoś dostrzegł
bliznę na pytanie o jej powstanie Teo zawsze odpowiadał, że był niezdarnym
dzieckiem – rzadko robił mi coś złego, głównie bił mnie wtedy, kiedy ktoś go
zdenerwował. Kiedy zostałem przydzielony do Slytherinu miałem dużo lepiej,
ponieważ powszechnie wiadomo, że Ślizgoni są bardzo dobrzy w dochowani
tajemnicy. Ale gdy Voldemort … – większość zgromadzonych wzdrygnęła się lekko
słysząc to imię - … zmartwychwstał znów było źle. Ojciec zawsze, kiedy nie maił
powodu, żeby mnie ukarać mówił, że mogę do niego dołączyć. Ale ja nie byłem,
nie jestem i nie będę taki jak mój ojciec. Nienawidzę tego co robi i za czym
stoi: śmierć, ból, cierpienie i tortury. Nie wiem kto przy zdrowych zmysłach
mógłby to lubić. I śmierć-morderstwo mojej matki… To przekonało, żeby nigdy do
niego nie dołączyć. Nigdy – spojrzał w oczy Harry’ego i po chwili ciszy
powiedział – opowiedziałem o tym wszystkim tylko Daf, Blaise’owi i Asti, kiedy
byłem na piątym roku. Powiedziałem im wszystko. Zgadzają się zemną, że to
wszystko jest straszne. Ustaliliśmy, że dołączymy do strony Światła tak szybko,
jak to możliwe, ale nie było okazji. Teraz to robimy – wstał i spojrzał na
Chłopca, Który Przeżył – więc, czy to wystarczający dowód? –zapytał.
***
Dziesięć minut później, większość Ślizgonów opuściła Wielką Salę. Teo, Dafne, Astoria i
Blaise siedzieli przy
stole Slytherinu z częścią
uczniów z Ravenclawu. Luna Lovegood podeszła i przytuliła Teodora wkrótce po tym jak Harry kazał im pozostać,
czym zaszokowała Ślizgona. Powoli oddał uścisk i po przezwaniu
dyskutowali o tym, co planują zrobić, jeśli strona Światła wygrał wojnę. Choć właśnie się
spotkali Nott musiał przyznać, że podoba mu się Luna, i to bardzo. Jej dziwne i szalone
zachowanie było jak powiew świeżego
powietrza!
Słuchali przemówienia McGonagall i wiedzieli, że muszą walczyć szybko, ale po
prostu chcieli kilka ostatnich
kilku minut, aby porozmawiać, aby
udawać, że jest normalnie.
Plan
był taki: jak tylko usłyszą, że Śmierciożercy weszli do zamku, walczą. Będą starali się pokonać
tylu, ilu będzie się dało i będą bronić wszystkich po stronie Zakonu. Może to nie jest niesamowity plan, ale to coś,
prawda?
Ich rozmowa przesunęła się z tego, co
zrobią po wojnie do tego, co
robią, aby walczyć, pomysły, jak pokonać Śmierciożerców.
Każdy podzielił się swoim pomysłem i dyskutowali na ten temat.
Wkrótce przyszła kolej na pomysł Teo.
- Wszyscy mają wspaniałe
pomysły, ale ...- powiedział z
wahaniem – to ja będę walczył przeciwko mojemu ojcu, muszę go
zatrzymać. Jest
dobry- zbyt dobre dla każdego z uczniów. Wiem, jak go
pokonać... Znam jego styl. Trenowałem pod jego
okiem, bo myślał, że przyda mi się to dla
kiedy dołączę do Śmierciożerców.
Myślę, że jestem po prostu tak dobry, jak on, jeśli nie lepszy. Muszę to zrobić.
Pozostali zrozumieli i chłopak naprzeciwko Teodora
zaczął dawać swoje pomysły. Kilku innych uczniów też przedstawiło swoje myśli, ale przerwał im
krzyk Neville’a Longbotton’a.
Śmierciożercy dostali się do Hogwartu.
Bitwa zaczęła się.
Teodor pobiegł korytarzem,
mijając poległych towarzyszy i wrogów
bez zastanowienia.
Znajdź go. Znajdź go, znajdź go ,znajdźgoznajdźgoznajdźgo. Musiał to zrobić. On
planował to zrobić od tak, dawna, że
tylko Merlin Wie, ile to trwało. Wie, że będzie ciężko mu to zrobić, ale ... musi pomścić matkę.
Pomścić jego utracone dzieciństwo.
Niski śmiech zaatakował
jego uszy, gdy odwrócił się zza rogu.
Zatrzymał się, wiedząc, że ten rodzaj
śmiechu nie wróży nic dobrego. Spojrzał na opuszczony
korytarz i zobaczył, kto tam stał:
Antonin Dołohow, Śmierciożerca
i przyjaciel jego ojca, wskazujący
różdżką na profesora Lupina, który był oparty o parapet i trzymając
go za nadgarstek, wyrzucił jego różdżkę kilka
metrów dalej.
- Cóż, jeśli nie mogę znaleźć ojca, mogę również zająć się jego
przyjacielem - Teo pomyślał ponuro.
Uniósł różdżkę-11 ½ cala,
jarzębina, włos Testrala, pomyślał
z roztargnieniem i wycelował w Dołohowa.
- Drętwota! – zawołał
chłopak.
Wiązka światł poleciała w stronę Śmierciożercy i
Teodor uśmiechnął się złośliwie widząc szok na twarzy, kiedy odwrócił się, by zobaczyć,
kto rzucił zaklęcie. Sekundę później padł na ziemię ugodzony zaklęciem.
Kiedy upadł Teo rzucił się w stronę Remusa i zapytał:
- Czy wszystko w porządku? – głupie pytanie – gdzie
pana boli?
Lupin podniósł prawą rękę i Teodor zobaczył,
że kości w nadgarstku były nieznacznie skręcone. Podniósł swoją różdżkę ponownie,
wskazując na nią i mrucząc:
- Episkey.
Lupin skrzywił się lekko, gdy kość wróciła
na miejsce i Teo po cichu podziwiał go za nieokazywanie bólu, ponieważ większość ludzi by co najmniej krzyknęło.
- Teraz powinno być w porządku. Czas skopać
tyłki Śmierciożercom - uśmiechnął się chłopak.
Lupin skinął głową, słabo się uśmiechając.
- Dziękuję - zamilkł, patrząc na Teodora zamyślony - Pamiętam
cię, wiesz, z trzeciego roku. Twoim boginem była ciemność
Na początku myślałem, że po prostu boisz się ciemności, ale
teraz rozumiem, to był symbol... Wizja świata,
jeśli Voldemort wygra, czyż nie?
Teo spojrzał na niego i skinął głową, zaskoczony
jego spostrzegawczością.
Gdy Lupin wstał, był tylko nieznacznie wyższy od Teodor’a. Notta życzył mu
powodzenia w walce jeszcze raz i odwrócił się. Odszedł kilka kroków, ale zatrzymał go głos profesora:
- Mój syn też ma na imię Teodor.
Teo odwrócił się, wpatrując się w
bursztynowe oczy.
- Naprawdę? - zapytał lekko.
Remus skinął głową.
- My-jego
matka i ja- skracamy to imię na Teddy, ale tak.
Teodor skinął głową, potwierdzając
informacje oraz fakt, że był dziwnie dotknięty tą
wiadomością. Kontynuował poszukiwania
swojego ojca.
***
Blaise Zabini szedł korytarzem, oszałamiający tak wielu Śmierciożerców,
jak tylko mógł.
Jego rodzina była neutralna dla lat, ale gdy
był młody, jego matka posadziła
do i powiedziała mu, że jeśli
kiedykolwiek dojdzie do punktu, w
którym będzie musiał wybrać
stronę, niech wybierze Światło. Po rozmowie z Teo
w piątym roku,
wiedział, że tak zrobi.
Odwrócił się za róg i zatrzymał się przez to, co zobaczył.
Weasleyowie i niektórzy z ich przyjaciół walczyli fantastycznie, ale nieco
za jednym z bliźniaków – nie mógł
określić, którym - był Śmierciożerca, uśmiechający się jak
nawiedzony i wskazujący różdżką na rudą głowę .
Blaise wyciągną swój czarodziejski
patyk, wskazując na Śmierciożercę.
- Confr…- czarno
odziany człowiek zaczął, a niektórzy z Weasleyów spojrzeli na niego, ale nie mieli wystarczająco dużo czasu, by zareagować.
- Expulso!
– krzyknął Blaise.
Wiązka fioletowego światła trafiła
Śmierciożercę, zanim zdążył dokończyć
zaklęcie i został wrzucony do tyłu, uderzając głową
w ścianę, osuwając się nieprzytomny.
Weasleyowie, Harry Potter i Hermiona
Granger, z którzy właśnie pokonali
swoich wrogów, zwrócił się do niego,
chcąc wiedzieć, kto uratował Freda (nie, Blaise wiedział,
kto to był) i byli
nieco zaskoczeni, widząc ciemnoskórego
chłopca odzianego w szaty Slytherinu i wskazującego różdżką na nieprzytomnego Śmierciożercę.
Fred podszedł do nieco szybko, pragnąc podziękować temu, który
uratował mu życie i zawołał:
- Dzięki za to! Byłbym
właśnie nieco martwy, gdyby nie ty!
Zabini opuścił różdżkę i odpowiedział:
- Nie ma problemu, ekhem,
bliźniaku Weasley ...
- Jestem Forge, miło cię poznać! -
zaśmiał się Rudowłosy.
Blaise uśmiechnął się.
- Malfoy da mi popalić za zadawanie się ze
zdrajcami krwi!
***
C.D.N.