poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Nietoperczy Epilog

Heeej

Koniec :(
No nie mogę no! Smutno mi, przytuli ktoś?
No i skończył się Severusowanie. :'(
Będę tęsknić. Jak napisała, 'koniec' to poczułam się, jakbym straciła przyjaciela.

NIECH KAŻDY, KTO CZYTAŁ PAMIĘTNIK SEVERUSKA SKOMENTUJE  :)

Aaaa, i napisałam to nie w formie wpisu do pamiętnika, tylko normalnego opowiadania. Bo tak.

Dla tych, co zżyli się z Sevciem tak,jak ja :3

Pozdrawiam, em.
_________________________________





W życiu się jeszcze tak nie denerwował. Nawet, kiedy kłamał Mhrocznemu Tomowi prosto w szkarłatne ślepia. Nawet, kiedy dał Remusowi do spróbowania prototyp eliksiru na wilkołactwo. Tak, Profesor-Samo-Zło ma stracha przed randką. Salazarze, dlaczego?
- To wszystko przez Minerwę – mruczał wybierając odcień czerni szaty wyjściowej. – Nie, to przez Albusa, to on organizuje Bal Walentynkowy w listopadzie – był rozdarty pomiędzy mroczną czernią, a jasną czernią. – Mam! To przez Harry’ego! W końcu gdyby nie uratował całego czarodziejskiego świata, nie byłoby Hogwartu, a co za tym idzie, nie byłoby Walentynek – zdecydował się na mroczny odcień czerni, w końcu musi dbać o swój image. – Nieee, to wszystko przez James’a! W końcu to jego syn. Salazarze, jestem kretynem! – postronny świadek już byłby w drodze do Munga, żeby zarejestrować profesorka. – Wracam do wersji, że to jest wina Minerwy i jej miłości do świata i robienia ze mnie idioty – wreszcie doszedł do jakichś konstruktywnych wniosków i udał się do łazienki. – Chociaż w sumie w robieniu z siebie idioty dobrze mi idzie samemu…
Severusowa łazienka była w odcieniu szarości. Niesamowite! Idealnie kwadratowa, pokryta szarymi kafelkami. Z lewej strony swoje miejsce zajmowała wielgachna wanna. S.S. man odkręcił złoty kurek i już po chwili była pełna gorącej wody i gęstej piany. Pozbył się czarnej szaty, wszedł do wody. Zaraz jego twarz nabrała zdrowego odcienia, a dręczące myśli odpłynęły w siną dal. Miał półprzymknięte powieki, jeszcze trochę i by zasnął.
Po pół godziny, kiedy z gęstej piany pozostało tylko wspomnienie, sięgnął po szampon o zapachu igliwia sosnowego. To dla Ciebie, Evelyn, pomyślał i nałożył gęstej mazi na swoje ciemne włosy.

***

Po wyjściu z łazienki Severusek był jak nowy. Pewność siebie biła  z niego na milę. Czarne tęczówki nabrały blasku, a włosy stały się delikatniejsze i błyszczące.
- Dlaczego tak w ogóle się na to zgodziłem? – pomyślał na głos zakładając szatę w kolorze mrocznej czerni.
Wreszcie wygadał jak człowiek. Kto by pomyślał, że Postrach Hogwartu potrafi dobrze wyglądać.
Podszedł do lustra i przyglądał się przez chwilę krytycznie swojemu odbiciu. Machnął ręką i spojrzał na zegarek.
- O jejku – zaklął radośnie Severus. – Spóźnię się!
I wybiegł ze swojej komnaty łopocząc szatami niczym skrzydłami nietoperza. Bądź co bądź, ale starych nawyków nie da się wykorzenić.

***

Już od pięciu minut stał przed gabinetem profesor Blackwood jak głupi i nie przeszło mu nawet przez myśl, żeby zapukać. Dopiero po interwencji jednego z malowideł ściennych zdecydował się na ten bohaterski krok. Uderzył w drzwi krawędzią dłoni trzy razy i… nic. Powtórzył czynność z tym samym skutkiem. Kiedy przerażenie, że mogła go wystawić sięgnęło apogeum, otworzyła drzwi. Sevcio zamarł. Była piękna. Lekko pofalowane miedziane kosmyki zaczesała na jedno ramię, ukazując długą szyję, na której spoczywał wisiorek w kształcie łezki z zielonym oczkiem. Profesorek był bardzo zadowolony, bo to on wysłał jej ten wisiorek wczoraj wieczorem. Jej suknia była w kolorze zielonym i miała asymetryczny dekolt, który podkreślał piersi kobiety. Długa do ziemi, w okolicy kostek dół był rozszerzany. Wyglądała jak bogini. Zrezygnowała z makijażu, tylko usta podkreśliła perłowym błyszczykiem.
Mężczyzna chyba zrozumiał, że czas się odezwać, bo uśmiechnął się nieśmiało i powiedział:
- Wow – co było szczytem elokwencji.
- Dziękuję – szepnęła Evelyn uśmiechając się nieśmiało do profesorka.
Ten zaoferował jej ramię. Kiedy się do niego przybliżyła poczuł zapach lawendowych perfum. Od teraz uwielbiam lawendę, pomyślał i w milczeniu udali się do Wielkiej Sali.

***

Podczas drogi zdobył się na kilka ukradkowych spojrzeń. Była idealna. Nie taka, jak inne kobiet. Była taka naturalna i pełna niewymuszonego wdzięku. Chyba się zakochałem, myślał ze zgrozą.
Wielka Sala była wspaniale przystrojona. Albus się postarał. Sklepienie rozjaśniało mnóstwo świec, ale pomieszczenie i tak pozostawało w półmroku. Gdzieś pośród uczniów latały amorki i rzucały confetti. Na scenie przygotowały się do występu Fatalne Jędze. Wszyscy uczniowie już się zebrali, bo dyrektor podszedł do mównicy.
- Może usiądźmy, bo znając życie, przemowa Albusa będzie bardzo długa – zaproponował parząc złośliwie na Dumbledore’a wystrojonego w różową szatę.
- W porządku – zgodziła się i złapała go za rękę. Biedny Sevcio tak się ucieszył, że zaprowadził ją do stolika z różowo-srebrna zastawą. Nie miał pojęcia, o czym Dumbek mówił, bo cały czas spoglądał prosto w oczy wilkołaczycy.
I nagle zaczęły grać Fatalne Jędze. Severus nie lubił tańczyć, chociaż robił to bardzo dobrze. Ale czego się nie robi dla tak pięknej towarzyszki, która patrzyła na niego z wyczekującym uśmiechem na twarzy.
- Czy mogę prosić do tańca? – wyszeptał kurtuazyjnie ujmując jej dłoń w swoją.
Wiele par wylał się na parkiet. Profesor wirował trzymając w ramionach kobietę, którą mógłby pokochać. Patrzył na nią niemal z czułością i uwielbieniem. Nie wiedział, że ona czuje to samo. Kiedy przybliżyła się i oparła policzek o jego tors był wniebowzięty. Nareszcie zagościły w nim ludzkie uczucia. Jego wzrok padł na cztery pary, które siedziały przy stoliku. Harry&Pansy, Ronald&Luna, Hermiona&Draco, Ginewra&Blaise. I wszyscy trzymali się za ręce. Panowie obdarzali towarzyszki pełnymi uwielbienia spojrzeniami, a one uśmiechały się uroczo. Prychnął na ten widok, w końcu coś zostało z jego dawnych zachowań. Nieważne, że on przed chwilą tak samo patrzył na Evelyn.
- Czy coś się stało? – zapytała patrząc w czarne tęczówki Sevcia.
- Popatrz na nich – wskazał głową w kierunku uczniów. – Czy im na mózg padło? Żeby tak Gryfoni ze Ślizgonami?
- No wiesz – zaczęła delikatnie. – Wszystko jest możliwe – dodała patrząc na niego znacząco. Pocałuj mnie, krzyczała każda komórka jej ciała.
- Proszę cię, może jeszcze mi powiesz, że istnieje coś takiego jak miłość? – zakpił.
- Bo istnieje! – spojrzała na niego z wyrzutem w zielonych oczach.
- Śmieszne.
- Jak możesz?! Cały czas masz w głowie te durne zasady! Bo Ślizgoni nie wiedzą, co to miłość. Bo Ślizgoni nie mogą się zakochać. Bo Ślizgoni nie mogą być z Gryfonami – przerwała, żeby zaczerpnąć powietrza. – Gówno prawda! Ja się zakochałam w Ślizgonie – dodała ciszej obrzucając zdziwione Severusa przelotnym spojrzeniem. – Zakochałam się w Ślizgonie, który nie ma uczuć. Prawda boli, co? – zakpiła z furią. – Nie masz w sobie ani krztyny ludzkich uczuć!
Mężczyzna przybrał maskę obojętności. Zatrzymał się i teraz stali na środku Sali pośród tańczących par. Dopiero teraz była Gryfonka zorientowała się, co powiedziała. Jego oczy były pełne wyrzutu.
- Skoro tak, to ja może sobie pójdę – jego głos miał temperaturę płynnego lodu. I skierował się w stronę wyjścia.
- Zaczekaj – poprosiła, ale nie usłyszał. – Przepraszam – szepnęła i pozwoliła płynąć łzom po kredowobiałych policzkach. Wyszła, oparła się o ścianę i płakała. O głupoto, bądź pozdrowiona!, myślała i rozpłakała się jeszcze bardziej. Właśnie straciła wspaniałego faceta, na którym jej zależało. Przez swój niewyparzony język.












KONIEC








Żarcik, czytajcie dalej :*


Szybkim krokiem skierował się w stronę altanki na błoniach. Zimne powietrze pozwoliło chociaż trochę opanować rozszalałe emocje.
Usiadł na drewnianej ławeczce i ukrył twarz w dłoniach. Było mu smutno, myślał, że jej też choć trochę zależy. Najwyraźniej się mylił. Kochał ją, nadal kocha. To jest właśnie najgorsze. Ukochana osoba sprawia Ci ból, rozczarowuje Cię, ale dalej ją kochasz. Dalej Ci na niej zależy. To boli. Serducho Profesora-Bez-Uczuć właśnie pękło na pół z głośnym trzaskiem.
- Salazarze – szepnął. – Sprawiła mi przykrość, ale dalej mi na niej zależy – dodał z przerażeniem.
- Severusie… - usłyszał cichy głos Evelyn. – Severusie, ja…
- Daj mi spokój.
- Sev, ja przepraszam – kontynuowała z bólem. – Ja… Mi na tobie zależy…
- Evelyn, wyjdź! – przerwał jej. Posmutniała. - …za mnie – dodał z uśmiechem na ustach.
Oczy jego ukochanej były jak galeony.
- Wyjdź za mnie – powtórzył i przytulił ją. – Kocham cię, wiesz? – zdobył się na odwagę i powiedział to. Wczoraj ćwiczył te słowa na Potterze.
- Taaak! Ja też cię kocham! – wrzasnęła i przylgnęła do niego jeszcze bardziej. – Przepraszam, nie wiem, co … - zamknął jej usta krótkim pocałunkiem, który był pełen czułości.
- Evelyn, to jest nieważne! – krzyknął z uśmiechem. – mamy problem, bo Potter i Malfoy chcą być świadkami. Oboje.
- Och, zamknij się i pocałuj mnie – warknęła śmiejąc się, a Severusek-Nerwusek bez ociągania spełnił jej prośbę.

***

*gdzieś w krzakach*
- Wisisz mi dwadzieścia galeonów, gumochłonie! – ucieszył się Harry całując w policzek swoją dziewczynę, Pansy.
- Goń się! Nie wydam na ciebie ani knuta – burkną rozgoryczony przegranym zakładem blondas nazwany gumochłonem. Na pocieszenie Hermiona zaczęła go łaskotać.
- Obaj jesteście gumochłonami! – wydarł się Blaise. – Rudasku, chodź ze mną do Pokoju Życzeń! – dodał uśmiechając się znacząco.
- Zamknij się! – upomniała go elegancko Ginny zarumieniona jak wisienka.
- Właśnie, obaj jesteście gumochłonami, bo to ja będę świadkiem! – wrzasnął Ronald.
- Wcale, że nie, bo ja! – zaprotestował Diabełek.
I nikt nie miał zamiaru ich uspokajać. Tylko Luna wykazała trochę inteligencji (bo Hermiona była zajęta Draconem, więc, nie myślała) i zaproponowała:
- A może o tym zdecydują Evelyn i Nietoperz, co? – i nie czekając na odpowiedź dodała – chodźmy na budyń!



KONIEC
Teraz tak na serio.

piątek, 23 sierpnia 2013

Moje życie z kretynami, czyli pamiętnik Severuska-Nerwuska z przymrużeniem oka. Cz. VII (ostatnia)

Część i czołem!

Już ostatnia część :(
Przywiązałam się do tego Nerwuska. Na pocieszenie dodam, że BĘDZIE JESZCZE EPILOG :3
Ale i tak będę tęsknić za Sevciem.

CHAMSKA REKLAMA

A tutaj jest świetny blog o wampirach, wilkołakach itd.

KONIEC CHAMSKIEJ REKLAMY

No to czytajcie  i się cieszcie :*

Aaaa,  i nudziło mi się, więc narysowałam Dramione:



No, to czytajcie, śmiejcie się i komentujcie.
Pozdrawiam, em.
________________________________________






Pamiętniku!

Tak, pamiętniku.

Mam gdzieś wszystko, skoro umówiła się ze mną najładniejsza Mistrzyni Eliksirów na ziemi!

Tak, dzienniczku, dobrze słyszysz.

Evelyn Blackwood umówiła się ze mną na Ognistą do Hogsmeade.

Chyba jednak Merlin, tam na górze, mnie lubi.

Ale w co mam się ubrać?

Może w coś czarnego…

Dobra myśl!


*po randce z wilkołaczycą*

Pamiętniczku, ona jest taka piękna!

I w sumie na eliksirach też się zna.

I dodam, że pozwoliła mi na sobie ćwiczyć wywary na wilkołactwo.

Cud, nie kobieta!

A wiesz, co Albus wymyślił?

Nie? To padniesz!

Z racji tego, że nie będzie mógł być obecny w szkole czternastego lutego, ponieważ udaje się na wycieczkę do Ministerstwa Magii, bo tym biurokratom coś nie pasuje, to Bal Walentynkowy odbędzie się… Jutro!

Taak, nie ma to jak Walentynki w listopadzie.

No wiem, zdaję sobie sprawę z tego, że jest genialnym czarodziejem i tak dalej, ale no weź!

Już nawet po szkole latają te wredne człowieczki, które mają czelność strzelać do niewinnych nauczycieli Obrony Przed Czarną Magią.

No tak, mnie też dopadły!

I dostałem śpiewającą, a raczej skrzeczącą Walentynkę.

Wredne Węże mi żyć nie dadzą…

Ale na szczęście Potter z Weasley’em to moi dobrzy kumple i pocieszyli mnie butelką dobrej przyjaciółki, Ognistej.

Ave Salazar!

I wiesz co? Chyba wszystkich ogarnął ten Walentynkowy szał, wiesz? No bo po paru szklankach…

Tak, szklankach.

… Ognistej Ronald W. przyznał, że zaprosił na bal tę całą Lunatyczkę.

Potter idzie z Parkinson, Weasley z Lovegood, mała Weasley z Zabinim, a Granger…

Jestem załamany! Jestem totalnie załamany! Granger idzie z …

No, Severusku, weź się w garść!

Hemiona Granger idzie na bal z Draconem Malfoy’em!

Merlinie, daj mi siłę, bo zwątpiłem w ich inteligencję!

O ile jeszcze jakąś tam mają…

Nie jestem pewien, ale to szczegół.

A tak ogólnie to jeszcze zastanawiałem się, jakim cudem Złote Trio pokonało Mhrocznego Toma z Weasley’em!

No bo w sumie to on występował w stylu kuli u nogi, nie?

Oj, no dobra, już nie będę! W końcu to dzięki nim nie zostałem uznany za zdrajcę, tylko za bohatera.

Ave ja!

Wiesz, Minerwa za punkt honoru chyba obrała sobie zrobienie ze mnie kretyna.

Nie wiem czemu. Co ja jej takiego w życiu zrobiłem?!

W sumie to raz zabrałem jej te wsuwki do koka, a kiedy indziej to transmutowałem jej szaty w strój do kankana. A jeszcze innym razem…

Okej, już wiem, czemu się na mnie uwzięła, ale nie rozumiem, czemu akurat uwzięła się na połączenie mnie z Evelyn.

Bo to w sumie trochę dziwne…

To, że ja nie nadaję się do trwałych związków to szczegół. Taki nieznaczący.

I wiesz, co jeszcze mi Minerwa M. uczyniła?

Salazarze mój, czemuś mnie opuścił?

Stwierdziła, że nie wypada, żeby profesor Obrony Przed Czarną Magią w takim radosnym dniu jak Bal Walentynkowy siedział sam w lochach.

Taaak, tan Bal będzie taki radosny, jak przyjęcie z okazji śmierci Prawie Bezgłowego Nick’a.

No i zaproponowała głosem słodkim jak miód, że przecież Evelyn też nie ma z kim iść, więc możemy wybrać się razem.

Obiekt: McGonagall. Polecenie: Zabić jak najboleśniej. Narzędzie: Niech to będzie łyżka!

A Ślizgoni znowu się ze mnie śmiali… A najgłośniej Malfoy.

Coś mi mówi, że fortuna Lucka pozostanie bez dziedzica.

No i wspaniała Minerwa zrobiła hokus-pokus i w ten sposób idę na bal z Blackwood.

Nie, żebym narzekał, ale trzeba zachować pozory!

Pozdrawiam, Sev.

PS. Jak wyląduję w Azkabanie, to przez Minerwę i jej matrymonialne plany.

wtorek, 20 sierpnia 2013

Moje życie z kretynami, czyli pamiętnik Severuska- Nerwuska z przymrużeniem oka. Cz. VI

Aloha!

I oto przedostatnia część dziennika naszego ukochanego Nietoperka. Tak trochę mi smutno, bo się do tego Nerwusa przywiązałam.

Napisanie tego zajęło mi od 9:50 do 10:18! Mój rekord :D

CHAMSKA REKLAMA

Zapraszam na bloga. Dziewczyna dopiero zaczyna, jest jeden rozdział, ale magiczny.

KONIEC CHAMSKIEJ REKLAMY

Ana M. pytała mi się wczoraj, czy zamierzam napisać dłuższe opowiadanie. Odpowiedziałam, że nie. I tak z 20 minut po naszej rozmowie wpadł mi genialny (w mojej ocenie) pomysł. Zapraszam w takim układzie do zabrania udziału w sondzie, tam, z lewej strony :)

Pozdrawiam, em.
_________________________________





Dzienni…

Zaraz, przecież to było dobrze.

Pami…

I od nowa się zaczyna.

Pamiętniku.

Cholera.

Dzienniku!

Chwała Salazarze! Przynajmniej to mi się w życiu udało.

No to teraz pamiętniczku padniesz.

Nie, żebym miał zamiar Cię, słoneczko rzucać po moich komnatach. Chodzi mi o to, że mam taką wiadomość, że głowa mała.

No to może zacznę od początku, co?

O głupoto, bądź pozdrowiona! Pytam się kawałka papieru o to, czy chce wysłuchać mojego njusa od początku…

Milczenie biorę za zgodę, dzienniku.

Dumbledore ma rację, jestem psychiczny. Powinni mnie zamknąć w Mungu, żebym mieszkał z Lockhart’em.

Oj, to są same nieważne rzeczy. Uwaga, przechodzę do sedna. Evelyn Blackwood jest…

No, Nietoperku, weź się w garść!

Evelyn Blackwood jest…

*cisza budująca napięcie*

Ona jest wilkołakiem. Wiesz, co to znaczy?

Tak! Nareszcie będę mógł wypróbować mój autorski eliksir na wilkołactwo.

 Bo Remusowi się znudziło bycie moim hipogryfem doświadczalnym.

Chyba dlatego, że po ostatniej próbie stał się matamorfomagiem.

Heeej, dobry pomysł! Mój nie udoskonalony eliksir będę sprzedawał młodym Aurorom. Chyba gobliny będą zmuszone do powiększenia mojej skrytki. Fortuno, nadchodzę!

No i znowu odszedłem od tematu.

No to było tak: poszedłem sobie do Wrzeszczącej Chaty po tym, jak włamałem się do  gabinetu Evelyn po album. Bo obecność Lily bardzo mi pomaga w warzeniu tego eliksiru. No a we Wrzeszczącej Chacie mogę eksperymentować do woli, ponieważ nikt nie słyszy.

Jak ćwiczyłem jeszcze w moim gabinecie to było wszystkie wybuchy słychać, mimo zaklęć wygłuszających. Serio.

No to zrobiłem hokus-pokus, żeby wierzba Bijąca już nie biła i wszedłem ukrytym przejściem. I nagle usłyszałem hałas. Z mojego miejsca na eksperymenty eliksirowe. I było wielkie ka-boom!

Prawie jak ten Wielki Wybuch…

I z kłębów różowego dymu…

Minerwa ma w tym kolorze szlafrok, planuję kupić jej na Gwiazdkę pantofle do kompletu.

… wyszedł wilkołak. Taki spokojny jakiś. W sumie to nawet nie chciał rzucić się na mnie i przerobić z mojej twarzyczki befsztyku.

Dziwne.

No i wszystko stało się jasne jak słońce!

Pomijając oczywiście fakt, że był wtedy środek nocy.

Tak zachowuje się wilkowaty pod wpływem wywaru tojadowego.

Pisząc ‘tak’ mam na myśli to, że jego zmysły nie są aż tak wyostrzone jak normalnie i nie staje się maszyną do zabijania.

A żeby zrobić wywar tojadowi potrzeba żabiego skrzeku.

Geniusz.

A u mnie w prywatnych zapasach już nie ma żabiego skrzeku.

Muszę poprosić Albusa o nową  dostawę.

A Evelyn, jak jej o tym wspomniałem, to się przestraszyła.

I wygoniła mnie…

I nasuwa się pytanie: kto jest na tyle inteligentny, żeby nawet w postaci wilkołaka warzyć eliksiry.

Pomijając oczywiście mnie, Mistrza Eliksirów.

Tylko Mistrzyni Eliksirów. Evelyn B.

Która tak na marginesie jest wilkołakiem.

Co ten Albus ma takiego fioła na punkcie wilkołczych nauczycieli?

No i Evelyn-Wilkołak mnie zauważyła.

Abrakastycznie.

I mnie wygania.

Ciekawe czemu?

Jestem idiotą.

Przecież wywar tojadowi nie działa wiecznie.

Czyli, że mój Nietoperczy tyłek jest w niebezpieczeństwie.

Cholera, zmywam się.

Paaa, pamiętniczku!

Napiszę coś, jak ucieknę przed wilkołakiem!
S . S.

piątek, 16 sierpnia 2013

Moje życie z kretynami, czyli pamiętnik Severuska- Nerwuska, cz. V

Here I am!

Miało być jutro, ale muszę się psychicznie nastroić do tego, że w niedzielę jadę na mecz żużlowy! Nie mogę się doczekać :3
Tak jeszcze dodam, że pomijając tą część to zostały jeszcze dwie i finito! I cały czas mam nadzieję, że ktoś będzie chciał sad end :*

Ale i tak mi jest smutno... Tak dużo wyświetleń było i wczoraj, i przedwczoraj, a komentarzy od czytelników 8 :( nawet obserwatorów mam więcej...
 Ale nie martwcie się, nie zamierzam zawieszać. Dawniej byłam młoda i głupia (to było pod koniec czerwca :D). Teraz pisanie daj mi radość! Nie mogę bez tego żyć :)

Dedykacja Rouse Karmen. Bo to w sumie dzięki jej blogowi założyłam własnego. Błagam raz jeszcze, nie zawieszaj cudeńka! :*

Pozdrawiam, em.
_____________________________




Pam…

Nie!

Pamiętniku!

Cholera…

Dzienniku!

Brawa dla mnie! Chyba sobie kupię Ognistą.

Ale nie uwierzysz papierze! Poszedłem przed chwilą do wieży Gryffindoru, żeby dowiedzieć się, z kim umawia się Potter. W takim samym celu oblężyli go Weasley’owie sztuk dwie, Granger, Longbottom i Lifedude… Niee, jakoś inaczej. Lina, Linda, Lisa, Lottie, Louisa… Ha! Mam! Luna!

Ale jak jej było?

Na pewno nie Lifedude. Lemon? Lifesun? Lovefool?  Lovemoon? W sumie to pasuje, ale jednak to nie to. Zaraz, zaraz. Parkinson na którejś lekcji wspominała mi, jak się nazywa ta dziwaczna blondynka.

Tak, to było na tej lekcji, która prowadziłem pod wpływem napoju wyskokowego, jakim jest Ognista Whisky.

L… Lovegood! Tak! Z moją pamięcią nie jest jeszcze Aż tak źle.

Chwała Merlinie.

A może jednak jest źle? Miałem przecież iść do Blackwood, żeby wziąć album.

Ile razy będę tam szedł?

Salazarze, jestem idiotą.

I znowu odchodzę od tematu.

Ale nie dziw się, pamiętniczku.

DZIENNIKU

Nie dziw się, dzienniku. To jest ponad moje siły. Potter umawia się z…

Nie, to jest za trudne dla mnie.

On chodzi z…

Och, Severusie, weź się w garść!

Dam radę! Harry Potter był na randce z Pansy Parkinson!

Śmiać się, czy płakać, co nie dzienniczku?

I co najważniejsze ona poszła z nim na błonie z własnej nieprzymuszonej woli. Ślizgonka z Gryfonem! To niedopuszczalne, to profanacja!

Heeej, to nie taki zły pomysł!

Może profesor Blackwood się ze mną umówi i Minerwa z jej zapałem do zrobienia ze mnie pona młodego da mi święty spokój.

Salazarze mój, Salazarze mój, czemuś mnie opuścił?

Poszedłem też do gabinetu tej całej Evelyn.

Nie ważne, że było już po północy. Na korytarzach było jasno, bo przyświecał mi księżyc.

Piękny, okrąglutki, jak policzki Longbottom’a w pierwszej klasie księżyc.

Zapukałem grzecznie, a ona nie otworzyła.

Poznaj gniew Nietoperza! Alohomora! I po krzyku.

Aaa, mam teorię co do tego, czemu nie otworzyła. Nie było jej tam.

To ma sens…

No to grzecznie się poczęstowałem Ognistą. Kto by pomyślał, że przykładna nauczycielka Eliksirów może mieć taką kolekcję trunków. Ja oczywiście się nie zaliczam. Jestem mężczyzną i to zmienia postać rzeczy.

A Whisky to naprawdę ma pierwszorzędną!

No i trafiłem na kalendarz z fazami księżyca…

To by potwierdzało moją idiotyczną teorię.

Nieee, to jeszcze o TYM nie świadczy. Ale mnóstwo pewnego eliksiru i owszem.

Czyli, że wychodzi na moje!

Zawsze wychodzi na moje…

Nawet jak nie wychodzi.

Salazarze, miej mnie w swej opiece!

A tymczasem udam się na mały spacerek przy świetle księżyca. Kto wie, może spotkam pewną śliczną nauczycielkę…

Moooment, czy ja …?

Ugh, ale to prawda! Evelyn jest śliczna…

Buźka, Sevi.

______________________
Wydaje mi się, że jakoś tak krótko... Nie mam pojęcia, czemu.

środa, 31 lipca 2013

Moje życie z kretynami, czyli pamiętnik Severuska-Nerwuska z przymrużeniem oka. Cz. IV

Witam!

Przepraszam, notka miała pojawić się wczoraj, ale niestety skończył mi się Internet.  Dlatego wybrałam się do biblioteki i blokowałam przez pół godziny komputer walcząc z bloggerem, który za nic nie chciał opublikować nowej notki. W efekcie pisałam ją cztery razy, a każda wersja różniła się trochę od poprzedniej. 

Nie przedłużając, informuję, że pakiet internetowy otrzymam dopiero 10 sierpnia i raczej nie ma szans na to, by kolejna część pojawiła się przed tą datą.

Aaa, i tak się zastanawiam i dochodzę do wniosku, że powstaną jeszcze ze dwie części pam..., ech, dziennika milutkiego profesora :)

Ale nie martwcie się, kolejny pamiętnik będzie Dracona.  Zamknęłam ankietę, bo na Wybrańca nikt nie głosował. Uratował świat, a nikt go nie kocha :D

Na koniec dodam jeszcze, że DZIENNIK Draco będzie w tematyce dramione :)

Pozdrawiam, em.
___________________________________




DZIEŃ 4


Pam...

To dziennik, na workowate gacie Merlina!

Pamię...

Ugh, Salazarze. Pomocy!

Dzienniku!

Tak! Magia istnieje! ... No cóż, dziwnie to zabrzmiało.

Tak jeszcze zanim opowiem, czego chciała Blackwood i jak to się skończyło.

A skończyło się inaczej, niż bym mógł sobie wyobrazić.

Albus, podczas śniadania, poinformował uczniów, że mają pisać pamiętnik! Każdy.

Salazarze...

No ja wiem, jest wspaniałym czarodziejem, udał swoją śmierć itepe. Ale taki pomysł?!

Morgano, miej nas w swej opiece!

I wszyscy wydawali się być zadowoleni...

Jedynie Potter przyszedł zaraz po śniadaniu do mojego gabinetu. Załamany poprosił o duchowe wsparcie i szklankę Ognistej.

Jedyny normalny...

No to pocieszyłem go. W końcu coś mu się należy za to, że uspakajał mnie po otrzymaniu MWG od Evelyn.

Powiedziałem, żeby się nie martwił, bo ja też piszę pamięt- DZIENNIK (!)

Dziennik, dziennik, dziennik...

Był zdziwiony, ale uratowało mnie to, że przypomniał sobie o randce z tajemniczą nieznajomą.

Znaczy się dla mnie była to 'tajemnicza nieznajoma', bo Potter doskonale wiedział, kim jest i ie miał zamiaru mi powiedzieć...

No ale tym samym przypomniał mi,  że mam się zjawić u Evelyn B. w celu odzyskania albumu ze zdjęciami moimi i Lily.

Kochanej Lilly...

Zasypała mnie gradem pytań. Kto to jest i czemu się na tych zdjęciach uśmiecham.

Jakbym się nigdy nie uśmiechał! No dobra, taka jest prawda, jak się nie uśmiecham. 

Odpowiedziałem, że to była przyjaciółka.

I tak czułem. Na Merlina, Lily była przyjaciółką. Kochałem ją, zawszę będę ją kochał, ale jako siostrę.

Stałem tak w bezruchu i spytałem się jej, czy z jej zapasów do eliksirów też znika w zastraszającym tempie żabi skrzek.

Musisz wiedzieć, papierze, że ja dalej tworzę eliksiry. Ba! Jestem w trakcie tworzenia eliksiru na wilkołactwo! I nie chodzi mi tu o eliksir działający podobnie jak wywar tojadowy. Nieee, chodzi mi o coś, co wyleczy z tej przypadłości na zawsze. Remus został moim hipogryfem doświadczalnym. Nawet Tonks się na to zgodziła. Ech, odchodzę od tematu...

Teraz to ona była zaskoczona. Zaczęła na zmianę czerwienić się i blednąć. Jąkając się wypchnęła mnie za drzwi.

I tyle, jeśli chodzi o miłą pogawędkę...

Ale zrozumiałem, że Lily była dla mnie jak siostra.

Salarzarze! Nie wziąłem albumu!

Cholerna Evelyn i jej cholerne humory.

Czasami da się z nią normalnie podyskutować.

To inteligentna bestia, serio.

Tak w temacie bestii, zdałem sobie sprawę, że może...

Nieee, to niedorzeczne!

Chyba... A co jeśli ...?

 Będę musiał poczekać z tym do jutra.
A tymczasem odwiedzę wieżę Gryffindoru, żeby wyciągnąć od Potter'a, kim jest jego dziewczyna.

Ale tak ostrożnie, żeby nie spotkać Minerwy i jej matrymonialnych zapędów.

Dobra, kończę, już zaczynam bredzić.
Sev.

______________________

Nie mogłam się powstrzymać i przerwałam. No nic, lecę się schować przed gniewem czytelniczek :D

poniedziałek, 22 lipca 2013

Moje życie z kretynami, czyli pamiętnik Severuska-Nerwuska z przymrużeniem oka. Cz. III

Witam!

Tak jakoś mnie wzięło na pisanie, więc jest nowa notka :)

Nie przedłużając: radzę odstawić napoje i inne rzeczy, którymi się można zadławić lub zrobić sobie krzywdę. Za wizyty u psychiatry też nie płacę :P

Aaa, i jestem betą ^^ O, tutaj. Bardzo polecam bloga.

pozdrawiam, em.
_______________________________________


DZIEŃ III

Drogi p

To jest dziennik!

Dzienniku!

Tylko ja jestem na tyle mądry, żeby pić przed lekcją. Jeszcze Gryfonów ze Ślizgonami.

No ale co poradzę? Uwaga Blackwood, żebym kupił sobie szatę do kolan wytrąciła mnie z równowagi.

W sumie to każdego wyprowadziła z równowagi.

I jeszcze zasugerowała, że w zielonym byłoby mi do twarzy. Przecież każdy wie, że kolor zielony nie pasuje do mojej karnacji.

Ignorantka.

W zasadzie to żaden kolor nie pasuje do mojej karnacji. Pomijając oczywiście wszystkie odcienie czerni.

Salazarze, jestem idiotą. 

Ale nie większym od tych kretynów, z którymi mam zaraz lekcję.

Uczniów, chodzi o uczniów.

No ale mniejsza o to. Idę nauczać jak bronić się przed Czarną Magią.

To, że Mhroczny Tom już nie żyje to szczegół. Zdecydowanie nic nie znaczący szczegół.

Buźka, Sev.



Pamięt...
Dzienniku!

Jestem już po męce, jaką jest nauczanie opętanych burzą hormonów nastolatków.

Męka?! To jest Piekło!

Godry... Salazarze! Pasowałoby zmienić pracę. I wyjechać.

Najlepiej daleko.

Do Egiptu.

I z dala od Gryfonki Blackwood.

Tak, była z Gryffindoru!  To czyni ją jeszcze bardziej podobną do Lily.

Jest wredna.

Lily nie była wredna. 

No ale to jeszcze nie wszystko! Kiedy 'lekko' podpity zmierzałem na lekcje doczepiła się do mnie wszystkowiedząca Hermiona Granger.

Ale serio, ona na prawdę wszystko wie.

Że niby nie powinienem prowadzić lekcji pod wpływem alkoholu.

To absurd! Ja się nie upijam!

No może trochę...

Nie! Ja się  nie upijam.

No to wracając do tematu: poinformowałem matołów...

Uczniów, chodzi o uczniów.

...że będę trochę bardziej rozluźniony niż zwykle.

Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Nie mam pojęcia, czemu. 

A Potter porównał mnie do koka McGonagall-  że niby nigdy się nie rozluźniam.

Absurd!

I udowodniłem mu, jak bardzo się myli.

Dracon próbował mnie powstrzymać, na nic się nie zdały prośby Parkinson i Zabini'ego. Wlazłem na biurko i zacząłem wymachiwać pustą butelką po Ognistej.

Prawie jak w latach szkolnych...

Opowiedziałem, że miłość nie istnieje, to tylko zauroczenie. I żeby uważać na rudych, bo co rude to wredne i nawet przefarbowanie się nic nie zdziała.

Wszyscy popatrzyli się na Weasley'a. Nie wiem czemu.

I kiedy Malfoy był bliski załamania nerwowego, bo zacząłem wymieniać zalety noszenia szat do kolan weszły Ginevra i jakaś blondynka.

Pansy podpowiedziała mi, że ma na imię Luna.

Ginevra powiedziała, że wysyła je profesor Blackwood.

PROFESOR. Ha. Ha. Ha.

I Lovegood wręczyła mi kopertę w kolorze nieba.

Tak, to MWG*. Niestety.

Po tym, jak poinformowałem je o plusach w noszeniu szat do kolan nagle wyszły.

Dalej nie wiem, czemu.

I otworzyłem wiadomość.

Jeden z większych błędów mojego życia.

Zaraz rozległ się 'uroczy' głosik Evelyn B.:

Witaj Severusku-Nerwusku!
Wiesz, że Albus może cię wyrzucić za picie przy uczniach?
Nie? To teraz już wiesz.
Ale ja nie o tym chciałam ci powiedzieć.
Wiesz, mam spory zapas eliksiru spokoju i tak sobie myślałam, że może chciałbyś z niego skorzystać. Do oferty włączam eliksir na kaca. Jestem przekonana, że będzie ci potrzebny.
I  jeszcze znalazłam coś, co należy do ciebie. Chyba niedokładnie wysprzątałeś gabinet.
To do zobaczenia jutro (tak, jutro jest sobota) w moich dormitoriach.
Evelyn.

Dobrze, że już zadzwonił dzwon na przerwę, bo nie zniósłbym tych kpiących spojrzeń moich wychowanków.

Tylko o czym ta Blackwood mówiła?

Jestem pedantem. Ja zawsze mam nienaganny porządek.

Więc o co jej chodziło?

Merlinie! Już wiem! To przecież...

Idę po Ognistą.

Bo magia bezróżdżkowa dalej nie działa.

Dobrze, że znalazłem mój magiczny kawałek drewna.

I pozostaje mi czekać do jutra, aż spotkam się z Blackwood, żeby mi TO oddała.

Sev.



*MWG  [Magiczna Wiadomość Głosowa]- działa na zasadzie Wyjca. Służy do komunikacji między nauczycielami w Hogwarcie. Koperta zawsze jest koloru niebieskiego.

________________________________________

Mam nadzieję, że nie przerwałam w złym momencie? :3

wtorek, 16 lipca 2013

Moje życie z kretynami, czyli pamiętnik Severuska-Nerwuska z przymrużeniem oka. Cz. II

No heeej!

TAK! Przyszła wena. Nie wiem na jak długo, no ale nie można mieć wszystkiego.

Oświecenia dostałam dokładnie o 8.30. O 8.45 młodsza wredna siostra ściągnęła ze mnie kołdrę. Dam ją Sklątkom na pożarcie.

No to miłego czytania :)

Pozdrawiam, em.
___________________________________________


DZIEŃ II

Drogi pam...

To jest dziennik!

Dziennku!

Zamkną mnie kiedyś w Mungu na oddziale przypadków beznadziejnych, to jest pewne!

I będę dzielił pokój z Lockhart'em...

 Salazarze! Helgo! Roweno! Godryku!

Aż tak zdesperowany nie jestem! Nie potrzebuję żadnego Gryfiaka!

Oh, papierze! Mi nawet założyciele Hogwartu nie pomogą! Tu trzeba siły wyższej. MERLINIE! Gdzie do cholery jesteś?!

A, racja. Merlin nie żyje. To zdecydowanie utrudnia sprawę.

 Dzienniku! Nie dziw się, że przypominam wulkan. Każdy by się tak zachował, gdyby Minerwa chciała go zeswatać z tą Blackwood!

Sam nie wiem, co jest gorsze:
1) McGonagall chce zeswatać mnie z EVELYN BLACKWOOD;
2) McGonagall chce zeswatać MNIE z Evelyn Blackwood;
3) MCGONAGALL CHCE ZESWATAĆ mnie z Evelyn Blackwood;

Widzisz? Na spokojnie się po prostu nie da! Minerwa dopadła mnie przed śniadaniem i zakomunikowała, że 'połączy mnie węzłem miłości z Evelyn'.

I jeszcze różdżkę zgubiłem. Czas zagłębić się w tajnik magii bezróżdżkowej.

Accio Ognista! Nie działa. Accio Miód Pitny! Nie działa. Accio piwo kremowe! Nie działa!

Koniec tego dobrego: Accio cokolwiek!!!

Zadziałało. Oberwałem księgą 'Eliksiry Starożytnego Egiptu'. 

Oświadczam, że magia bezróżdżkowa jest do kitu.

Ale to jeszcze nie wszystko! Podczas śniadania doszedłem do wniosku, że będę zażywał eliksir spokoju.

Zapobiegawczo.

Minerwa zakomunikowała, że skoro jestem 'Byłym Mistrzem Eliksirów'...

To absurd*. Ja Mistrzem Eliksirów pozostanę na zawsze. Jestem niepokonany jak Wierzba Bijąca.

... to powinienem siedzieć koło Mistrzyni Eliksirów.

I co jeszcze? Zaprosić ją na uszczuplenie mojego zapasu Ognistej?! Nikt nie ma prawa pić ze mną MOJEJ Ognistej.

Wiesz, kiedyś Albus był pijany.

Dobrał się do mojego zapasu na specjalne okazje.

Pijany Dyrektor to ciekawy widok.

Ah, odchodzę od tematu!

Więc wracając. Po zamienieniu się miejscami z Hagridem (i po kpiących spojrzeniach Gryfonów)...

W spojrzeniu Potter'a wyczułem coś na kształt współczucia. Prawidłowo, Potter. 10 punktów dla Gryffindoru.

...i salwach śmiechu przy stole Ślizgonów...

Malfoy, Zabini i Parkinson- szlaban.

... McGonagall postawiła za punkt honoru zrobienie ze mnie kretyna. 'Evelyn, znasz Severusa,prawda?' 

Jasne, że mnie zna. To ja jej zrobiłem awanturę, kiedy wprowadzała się do mojego byłego gabinetu. Ale ona zrobiła przemeblowanie!

A Blackwood się ze mnie śmiałą!

Co poradzę, że zaplątałem się we własną szatę przy wstawaniu od stołu.

Zaproponowała, żebym sobie kupił nową. Najlepiej do kolan.

Accio Ognista!!!

Kończę, Ognista się sama nie wypije.

Severus S.





* To absurd- ten, kto oglądał A Very Potter Musical może kojarzyć. Ten, kto nie oglądał, niech oglądnie.

sobota, 29 czerwca 2013

Moje życie z kretynami, czyli pamiętnik Severuska-Nerwuska z przymrużeniem oka. Cz. I

Cześć!
Wakacje, a ja już jestem zmęczona. No ale mi nikt nie dogodzi :P
Cóż, za tydzień nie będzie notki, bo jadę na odludzie. Bez neta przez 7 dni. Przeżyję, będę tworzyć :D
Pomysł na pamiętnik Sev'a wpadł mi podczas odkurzania (dobry Samsung, miły odkurzacz).

Pozdrawiam i życzę miłych wakacji, emersonn :)

______________________________


DZIEŃ I

Drogi  Pamiętniku!

Nieee, pamiętniki piszą Brown czy Parkinson.

Drogi Dzienniku!

Lepiej.

 Dzienniku!

O, tak. No więc.

Dzienniku!

Albus Dumbledore dał mi cię, bo jak twierdzi, nie radzę sobie z  emocjami. Bzdura! JESTEM NAJSPOKOJNIEJSZYM CZŁOWIEKIEM NA ZIEMI! Cholerną oazą spokoju!

Dobra, nie radzę sobie z emocjami. Jutro pierwszą Obronę ma siódmy rocznik Ślizgonów  z Gryfonami. Na nich się wyżyję. Potter, strzeż się (nie ważnie, że po wojnie okazało się, że nie jest takim kretynem jak ojciec).

Lepiej, jak powiem ci, papierze, dlaczego dostałem cię jako "powiernika".
Otóż Albus stwierdził, że nie mogę cały czas używać Zmieniacza Czasu, żeby uczyć Eliksirów i Obrony Przed Czarną Magią. Zatrudnił kogoś na miejsce nauczyciela Eliksirów.
Kobietę!

Aaaaaaaah, Dumbledore! KOBIETA. NIE. MOŻE. BYĆ. MISTRZYNIĄ. ELIKSIRÓW.

Merlinie, jeszcze jaką!
Niekompetentną!
Na OWTM-ach podała 96 z 97 zastosowań naskórka gumochłona w eliksirach średniowiecznych. To już dowodzi, że się nie nadaje.
I jeszcze miała czelność sugerować, cholerna Evelyn Blackwood, że powinienem zażywać eliksir spokoju!
Jeszcze ona! JA PRZECIEŻ JESTEM SPOKOJNY. Nie muszę krzyczeć, by pozyskać uwagę tych matołów.

Uczniów, chodzi o uczniów.

Wystarczy moja obecność, a ciszę w sali można kroić nożem w plasterki i podać na kolację w Wielkiej Sali.

No i jeszcze to nie wszystko.
Dlaczego ta Blackwood jest taka podobna do Lily!?

Do mojej kochanej Lily.

Zielone tęczówki, ogniste włosy i ten uśmiech.

Do jasnej Avady, dlaczego ja?

Najlepiej będzie ją ignorować. Tak, będę niedostępny jak skała na oceanie podczas sztormu.


Kończę, Severus S.


_____________________

PS. Krótko, bo w sumie można to uznać jako prolog.
PS2. Kursywa to myśli Sev'a
 



sobota, 15 czerwca 2013

Wstając cz. II

Helloł !
Ponieważ na W-F doznałam kontuzji kostki i nie poszłam przez 2 dni do szkoły, przetłumaczyłam drugą część historyjki.Od jakiegoś czasu chodzi za mną paring Severus/Lily, więc na pewno kolejna historyjka będzie o nich. Miłego czytania ! :)

pozdrawiam, emersonn :>

___________________________________________________________



Oryginał historii





Dafne i Astoria biegły, próbując wyśledzić źródło szalonego chichotu i wysokich krzyków duchów.

Były na czwartym piętrze, podłoga była lepka i poplamiona krwią, ale ludzie płacili życiem nie po to, by być zapamiętanym, ale po to, żeby uratować innych. Obie uchyliły zamknięte drzwi i wpadły w poślizg, zatrzymały się, kiedy usłyszały krzyk, zdając sobie sprawę, że ten, kto to był, że był w tarapatach, był w tym pokoju. Dafne próbowała otworzyć kolejne drzwi, ale zostały zablokowane.
- Alohomora! – powiedziała.
Daf praktycznie wyrwała drzwi. Weszła do pokoju wraz ze swoją siostrą i spostrzegły krwawą scenę rozgrywająca się przed nimi.

W środku pokoju stała niesławna Bellatrix Lestrange, która wydała z siebie opętańczy śmiech. Na podłodze, zwijając się z bólu, leżała niewielka kobieta z ciemnoczerwonymi włosami, koloru krwi, i ze złamanym nosem. Obie sobie przypomniały, że to Tonks, Metamorfomag. Ona miała zwykle włosy w kolorze malinowej gumy, ale z taką różnicą, jak kolor włosów, mogły nadal ją rozpoznać. Bellatrix była tak pochłonięta torturowaniem kobiety, że nie zauważyła nawet wejścia dziewczyn.


Dafne i Astoria wymieniły spojrzenia i skinęły jednocześnie głowami. Wiedziały, że zaklęcie będzie silniejsze, jeśli wypowiedzą je razem, tym bardziej, że ich różdżki miały rdzeń z serca tego samego smoka.
 - Congelasco!* - krzyknęły obie.

Jasnoniebieskie wiązki światła uderzyły w obłąkaną kobietę i natychmiast zamarła, a jej skóra wyglądała jak pokryta lodem.
Dziewczyny rzuciły się do Tonks, ignorując zamrożoną kobietę, wiedząc, że nie odmrażanie zajmie jej co najmniej dwadzieścia minut, a co najmniej dziesięć, aby odzyskać kontrolę nad jej nerwami i mięśniami.

Kobieta, teraz w różowych włosach, spojrzała w niebieskie oczy swoich wybawicielek i wyszeptała:
- Dziękuję.

Dziewczyny wymieniły kolejne spojrzenie i Astoria objęła ramiona Tonks, pomagając jej się dostać do Wielkiej Sali, a Dafne stał przed nimi, z różdżką, gotowa na ogłuszenie każdego, kto stanie im na drodze.

***
Teodor nadal biegł, nadal próbował znaleźć jego ojca. Wiedział, że bitwa kończy, wszyscy krzyczeli, nie widział już tak często błysków. Martwił się, że nie będzie w stanie odnaleźć go, zanim jedna ze stron wygra. Martwi się o swoich przyjaciół, bo nie widział ich od kąt zaczęła się bitwa. Odwrócił się w stronę kolejnego rogu, nie spodziewając się niczego nowego, ale był mile (no, niby) zaskoczony.

Na zimnej trawie siedział Gryfon z szóstego roku imieniem Colin Creevey, który wpatrywał się w Śmierciożercę stojącego stał nad nim z mieszaniną strachu, nienawiści i buntu. Ale to był Śmierciożerca, który zwrócił na siebie uwagę Teo. Czarne włosy i zimne niebieskie oczy, które były pełne nienawiści i szaleństwa, Tomas Nott był obrazem "stereotypowego Śmierciożercy".

Kiedy jego ojciec wskazywał różdżką na chłopca, Teo podniósł rękę i powiedział dziwnie wypranym z emocji głosem:
 - Impedimento!

Szary promień światła uderzył ojca i popchnął go na ścianę. Teodor wiedział, że nie będzie się ruszał przez krótki chwilę. Młody Nott nie tracił czasu i podszedł do Gryfona.
- Colin, idź tam – mówił do niego w pośpiechu wskazując na prawo – za czwartymi drzwiami jest pokój chroniony runami, może tam być maksymalnie trzy osoby. Siedź tam i zablokuj drzwi. Gdybym nie przyszedł za pół godziny wyjdź i udaj się w kierunku Wielkiej Sali tak szybko, jak potrafisz, rozumiesz?

Chłopiec skinął głową i wstał, patrząc na Teodora z wdzięcznością, zanim popędził w kierunku wskazanym przez Nott’a. Teo miał nadzieję, posłuchał jego wskazówek.

Coś uderzyło go w plecy i posłał go na ziemię, lądując przykucnął na palcach. Trzymał głowę, patrząc na ojca spod rzęs, wiedząc, że w cieniu zamku i z włosami wchodzącymi na twarz jego twarz, nie będzie mógł powiedzieć, że to był on.

- Wstań! - warknął Tomas -Wstań twarzą do mnie, jak człowiek.

I tak zrobił. Teo wstał, pozwalając by włosy wróciły na swoje miejsce, kształtując jego twarz, pozwalając, by ojciec mógł zobaczyć nienawiść i chłód w jego oczach.

Rozkoszował się wyrazem szoku na twarzy ojca, podobnie jak Dołohov, tylko dziesięć razy lepiej. Patrzył, jak wstrząs zmienia się rozumienie, co jego syn robi i dlaczego trenował-przez nienawiść. Nie  ma smutku, nie ma miłości, a nie współczucia, tylko nienawiść.

- Ty - o było oczywiste oskarżenie, pełne nienawiści i ... strachu? On się mnie boi- zrozumiał Teodor - On wie, jak ciężko ćwiczyłem i jak bardzo pragnę zemsty. To prawdopodobnie najmądrzejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek sobie uświadomił.

- Ty zdrajco krwi! Jak śmiesz? Jak śmiesz zdradzić swoją rodzinę?!

I to, moi przyjaciele, sprawiło, że w Teodorze coś pękło.
- No, jak śmiesz! Jak śmiesz posądzać mnie o zdradę rodziny, kiedy zamordowałeś moją matkę! Byliście małżeństwem i zamordowałeś ją! A co ze mną? Jestem twoim ciałem i krwią, a ty mnie krzywdzisz! Bałem się! ZAMORDOWAŁEŚ MOJĄ MATKĘ, KIEDY BYŁEM W JEJ RAMIONACH! wysunął różdżkę i krzyknął - Ad Interiora Corporis Extra! *

- Protega Maxima! – ciemnoniebieska tarcza pojawiła się przed ojcem,  blokując czarną magię. Rzucił tarczę i krzyknął - Crucio!

Teodor skoczył z drogi w lewo. Odpowiedział klątwą, którą sam wymyślił-śmiertelną wersją
uroku wzywającego.
- Adhibete Conde! *

Tomas przewrócił się na bok i Teo zaklął pod nosem. Gdyby tylko użył tarczy! Zaklęcie zadziałałoby aż za dobrze!

Nie dając ojcu czasu posłał kolejne zaklęcie, później wysłał kilka innych, w krótkich odstępach czasu:
 - Drętwota! Confringo! Flagrante!

Tomas uchylił się przed dwoma pierwszymi, ale uderzyło w niego trzecie. Krzyknął, kiedy oberwał w lewą rękę. Gdyby spojrzał na syna, widziałby, że jego syn wybrał to miejsce, mrugając.

Teodor uśmiechnął się i zawołał:
- Jak się czujesz? Jak to jest mieć jeden znak na drugim? – celowo wybrał, miejsce, gdzie Tomas miał Mroczny Znak, pozostało mu tylko mieć nadzieję, że trafił.


Tomas warknął i wysłał kilka przekleństw w stronę syna:
- Digitos Incendere! * Avada Kedavra! Despiciatus! *

Teo osunął się na ziemię, wiedząc, jego ojciec miał tendencję do mierzenia wysoko i, że Avady nie da się zablokować. Gdy tylko poczuł jak zaklęcia latają nad nim, skoczył w górę, wskazując różdżką tam, gdzie jego ojciec stał ... Tylko zdał sobie sprawę, że go tam nie było.

Ślizgon jęknął, gdy poczuł zimne ręce na szyi i pospiesznie wsunął różdżkę do szaty przed wniesieniem rąk do góry, aby spróbować wyrwać się. Zdając sobie sprawę, że nie może uwolnić się od silnych rąk ojca, chwycił różdżkę jeszcze raz.

Magia Bez Słów była umiejętnością. Którą Teo znał i postanowił jej użyć. Przemienił różdżkę w sztylet i prawą ręką wziął zamach za siebie mając nadzieję, że trafił. Odczuł ulgę, kiedy ręce Tomasa puściły jego gardło. Upadł na ziemię, łapiąc powietrze i odwrócił głowę w prawo.

Krwawiący ojciec spojrzał mu w oczy. Krew wypływała z rany w boku i Teodor wiedział, że sztylet-różdżka musiał coś przebić. Mówiąc o tym ... Wstał i podszedł do ojca i chwycił różdżkę, która powróciła do swojej prawdziwej postaci.

Zanim zdążył wyciągnąć rękę dalej, Tomas ostatkiem sił chwycił za rękę swojego syna, obrzucić go kpiną przed swoją śmiercią.
 - Nienawidzę cię, wiesz? Tak jak inni zaczną. Znaczy, kto kocha kogoś, kto zabija własnego ojca? Którego ojciec go nienawidzi?

Teo wyrwał rękę i warknął:
 - wiele osób może, rzeczywiście. Po prostu nie miałem zaszczytu spotkania z nimi -  wpadły mu do głowy obrazy:  Dafne, Astorii i Blaise’a gdy grali w Eksplodującego Durnia w pokoju wspólnym Slytherin’u, Luna obejmując go w Wielkiej Sali i Remus Lupin uśmiechający się do niego po tym, uzdrowił jego nadgarstek. Wycelował różdżką w swojego ojca i wyszeptał ostatni czar tej bitwie - Effundum*

***
W ciągu następnej godziny wszystko się skończyło. Wszyscy odczuli ulgę, kiedy Teodor i Colin weszli do Wielkiej Sali. Nott był zachwycony widząc, że każdy z jego przyjaciół uratował życie. Remus pogratulował mu i jego przyjaciołom walki i podziękował Teo ponownie za uratowanie życia.

Wtedy Voldemort przyszedł. Harry Potter został uznany za zmarłego, ale szczerze mówiąc, to nie znaczy, że stracili! Powiedział Ślizgonowi, żeby przyszedł walczyć u jego boku, aby pomścić zabójstwo ojca, ale Teodor tylko się uśmiechnął i odparł:
 - Dlaczego miałbym pomścić kogoś zabiłem? To byłoby raczej bez sensu, nie uważasz?

Po długiej bitwie, w której Teo i Remus walczyli ramię w ramię, aby  uwolnić świat od Fenir’a Greyback’a, a Molly Weasley zabiła Bellatrix Lestrange. Okazało się, że Harry żyje i po niezrozumiałej przemowie zabił Czarnego Pana.
Oczywiście, każdy był zachwycony. Nott podziękował Chłopcu, Który Przeżył Po Raz Kolejny za uwolnienie świata od tego potwora i Harry, w zamian, podziękował za uratowanie życia czterech osób:
 - Gdyby nie ty Remus, Tonks, Fred i Colin byliby martwi!

***

Kilka tygodni po walce, Teo zaproponował, żeby Remus i jego rodzina zamieszkali z nim w starym, zaniedbanym  domu  pełnym mrocznych artefaktów . Protestowali, nie chcąc mu przeszkadzać, ale Teodor nalegał, tłumacząc, że dwór jest podobny do zamku i ł zbyt duży dla niego.

Oto, jak się sprawy potoczyły. Remus, Dora-już nie nazywali jej Tonks i Teddy mieszkali z nim. Teo często opiekował się  Teddy’m, gdy jego rodzice wychodzili. Teddy używał koloru oczu Nott’a i kształtu jego nosa, co sprawiało, że Teodor uśmiechał się szeroko każdym razem, gdy widział chłopca.

On i Luna zaczęli się spotykać i szybko zdali sobie sprawę, że są dla siebie stworzeni. Dafne i Blaise wyjawili swoje uczucia i często chodzili na podwójne randki z  Teo i Luną.  Asturia i Darco też się zeszli. Po kilku spotkaniach z byłym Śmierciożercą, Nott zdał sobie sprawę, że Dracon zmienił się od wojny i dojrzał znacznie; nie robił dowcipów kosztem innych, ani nie dbał o status krwi.

To było proste życie i Teodor Nott to doceniał.


KONIEC

* Indeks Czarów
 
Congelasco- zaklęcie zamrażające, oznacza "zamrażać" w języku łacińskim.
Ad Interiora Corporis Extra-Entrail- Klątwa Wydalania, czyli "wnętrzności na zewnątrz ciała" w języku łacińskim
Adhibete Corde- Przywołuje serce ofiary, jeśli czar uderza w ciało. Może ominąć tarcze; należy zrobić unik. Oznacza "przywołać serce" w języku łacińskim.
Digitos Incendere- Pali palce ofiary uniemożliwiając chwycenie różdżki. Oznacza "palić palce" w łacinie.
Despiciatus- Trwale powoduje ślepotę. Od 'despiciat', co oznacza 'zapomina' w języku łacińskim.
Effundum- Powoduje szybkie wypłynięcie krwi ze wszystkich ran ofiary, Śmierć następuje po kilku minutach. Od 'effunde', oznaczającego "wlać" w języku łacińskim.