piątek, 24 stycznia 2014

Szalona miniaturka Blaise&Parvati

Wróżbiarstwo zdecydowanie nie było powołaniem Zabini’ego. Spędził już w królestwie pani Pince ponad dwie godziny, a dalej nie miał nawet wstępu do eseju na temat wpływu snów na życie człowieka. Zajmował stolik w najbardziej odległymi miejscu biblioteki, pomiędzy księgami o wojnach goblinów i o wróżeniu z fusów. Liczył na odrobinę spokoju. W końcu nikt przy zdrowych zmysłach nie wpadłby na pomysł, żeby usiąść wśród zakurzonych, nie odwiedzanych regałów, prawda?
Z ogromnym trudem napisał kolejną literę. To, że nie wiedział, o czym ma pisać to jedno. Ale przeszkadzało mu coś innego. Chichot, który sprawiał, że miał ochotę rzucić stolikiem, przy którym siedział. Jego fanki udały się nawet do biblioteki, żeby podziwiać wschodzącą gwiazdę Quidditcha.
Próbował się uspokoić. Liczył do dziesięciu, dwudziestu, a chichot dalej był niezmiernie irytujący. Z udawanym spokojem pokładał równo na stoliku pióro, kałamarz, stosik pergaminów, kilka książek oraz zaczęty esej. Wdech, wydech, nie pomyl kolejności. Udał, że zapomniał o czymś ważnym. Z przerażeniem zaczął sprawdzać kieszenie swojej szaty. Zgarnął wszystkie jego rzeczy jednym ruchem do torby i opuścił średnio wygody fotel w gryfońskich barwach.
Nie uszedł paru kroków, kiedy poczuł, że ktoś na niego wpada. Zaliczył spotkanie trzeciego stopnia z zimną, szarą podłogą. Jego rzeczy walały się wszędzie. A on był zły. Bardzo zły. Nawet wyjść z biblioteki nie mógł w spokoju. Kiedy wreszcie wstał, otrzepując szatę, zobaczył sprawczynię zamieszania. Romilda Vane. Ubrana w krótką, o wiele za krótką spódniczkę i sweterek Gryffindoru z ogromnym dekoltem.
- Cześć – powiedziała, mrugając i uśmiechając się słodko. Blaise tylko podniósł brew. Do jego uszu dobiegł irytujący chichot. Znowu.
- Cześć – burknął i zaczął zbierać swoje rzeczy.
- Przepraszam, taka ze mnie niezdara – zaczęła. Brew Blaise’a jeszcze bardziej podjechała w górę. – Tak sobie myślałam, że w ramach zadośćuczynienia moglibyśmy iść razem do Hogsmeadge, co? – popatrzyła na  niego wyczekująco.
- Nic się nie stało – mruknął i szybko się udał w stronę wyjścia, zostawiając zrozpaczoną Romildę.
Deja vu. Znowu ktoś na niego wpadł.
- Przepraszam, strasznie mi przykro. Nic ci nie jest? Może…- dobiegł do niego cichy głos.
- Nie, nie pójdziemy razem do Hogsmeadge! Nidzie nie pójdziemy! A tak w ogóle to nie masz nic innego do roboty, tylko wpadać na innych ludzi?! -  był więcej niż zły. Był wściekły. Nie potrzebne mu są żadne małolaty na każdym kroku.
- Chciałam ci zaproponować moje notatki z wróżbiarstwa – szepnęła zaszokowana Parvati Patil i wybiegła z biblioteki.
- Na galopujące gargulce! – wrzasnął jeszcze głośniej.
- Panie Zabini, proszę natychmiast opuścić bibliotekę. To nie jest miejsce na kłótnie! - ofuknęła go pani Pince, patrząc na niego krzywo spod okularów. – No, już cię tu nie ma – dodała, kiedy nie ruszył się  z miejsca.
- Do widzenia – mruknął. A gdy tylko wyszedł, zaklął po Ślizgońsku.

***
- Przepraszam – zawołał, kiedy tylko znalazł się w wieży Gryffindoru. Ech, te Ślizgonskie sztuczki. – Przepraszam – powtórzył i zaczął bić się w pierś. Wszyscy Gryfoni popatrzyli na niego jak na wyjątkowo zmutowaną sklątkę. W końcu przepraszający Ślizgoni w dormitorium Gryfonów to nieczęsty widok. – Oficjalnie przepraszam Parvati Patil za moje zachowanie. I tak, chciałbym pójść z tobą do Hogsmeadge!
- Zabini. Jej tutaj nie ma – mruknęła roześmiana Ginny.
- Och. Nie mogłaś powiedzieć trochę wcześniej? No wiesz, Ślizgoni nieczęsto przepraszają. Możecie pomyśleć, że jestem łatwy – zaśmiał się i zabawnie poruszył brwiami.  – No, skoro Parvati nie ma, to adios, Gryfiaki – krzyknął i zaczął ścierać niewidzialne łzy.
- Jestem – powiedziała wyżej wymieniona Gryfonka, która właśnie weszła do Pokoju Wspólnego.
- No to abrakadastycznie! – wrzasnął rozpromieniony Blaise i przerzucił ją przez ramię, nie zważając na protesty. – Zwrócę ją przed północą! – zawołał i wyszedł odprowadzany przez zdziwione spojrzenia Gryfonów.
- To był najdziwniejsze COŚ. Nigdy czegoś takiego nie widziałem – powiedział zaszokowany Harry przecierając oczy ze zdumienia. – A widziałem naprawdę sporo.
- Biedna Parvati – westchnął Ron. – pewnie już jej nie zobaczymy.

Hermiona postanowiła przemilczeć fakt, że na notatkach panny Patil było mnóstwo serduszek i imienia „Blaise” wśród nich. Z zagadkową miną zabrała się do czytania książki o XVII- wiecznych wojnach goblinów. 

____________________________________
Joł xD
Nigdy nie czytałam o tym paringu, więc sama sobie o nim napisałam, o.
Zapraszam na aska. Pomóżcie mi spełnić moje marzenia o zostaniu fejmem :D
I jeszcze zapraszam na drugiego blogaska, z wierszami.
W przygotowaniu jest, specjalnie dla Mad., miniaturka Teomione. 
Ale Teoś i tak jest tylko mój ♥
Trzymajcie się cieplutko, em. :*

I komciajcie, nie śpijcie